Takie spotkania po latach, jak pana z Andrzejem Gołotą, nie zawsze są udane. Były obawy?
Andrzej Gmitruk:
Były, przecież my dziś jesteśmy innymi ludźmi niż ćwierć wieku temu, gdy byłem jego trenerem w warszawskiej Legii i reprezentacji Polski. Swoje też w życiu przeszliśmy, poznaliśmy smak zwycięstw i porażek, nie tylko w ringu, więc takie obawy były uzasadnione. Na szczęście znaleźliśmy wspólny język od pierwszej chwili.
Bardzo się zmienił?
Czas robi swoje, wszystko się zmieniło, Warszawa, gdzie się urodził i dorastał, gdzie uczył się boksu, też. On lubi stare, swojskie klimaty, więc dobrze się w tym odnalazł. Mało kto zna jego przyzwyczajenia, czasami wsiada do kolejek podmiejskich i raz jeszcze zwiedza dobrze sobie znane miejsca. Na pewno jest bardziej refleksyjny, dużo rozmawiamy. To dojrzały mężczyzna, który w pewnym momencie uświadomił sobie, jak ważna dla niego jest rodzina, dzieci. Boks też był i jest ważny, dlatego postanowił spróbować. Walka z Saletą ma być testem, odpowiedzieć, na co go jeszcze stać.