Ostatnia walka wyglądała tak: Liz Carmouche po paru wstępnych ciosach wskoczyła sprytnie na plecy Rondy i jęła ją dusić. Chwilę trwało, więc Ronda, wciąż na nogach, jednak trochę zsiniała, ale gdy wydawało się, że uduszona padnie na matę, strząsnęła Liz jak ciężki worek, przeszła do walki w parterze i po kilku zgrabnych przetoczeniach zrobiła to, co robi najlepiej – dźwignię na staw łokciowy. Jak już ją trzyma, to trzeba szybko klepać w celu poddania, bo staw trzeszczy. Carmouche, kiedyś w służbie w piechocie morskiej, odklepała natychmiast. Była 4. minuta i 49. sekunda walki. Runda trwa 5 minut.
Ameryka, która od kilku ładnych lat przepada za męskimi mieszanymi sztukami walki, poznała nową artystkę MMA. Rzecz działa się w lutową sobotę w Honda Center w Anaheim na gali Ultimate Fighting Championship nr 157. Na trybunach hali ponad 15,5 tysięcy widzów. Spotkanie Rousey – Carmouche było wyjątkowe, bo po raz pierwszy UFC, największa i najbardziej prestiżowa organizacja sportów walki na świecie zorganizowała walkę kobiet.
Szef UFC Dana White jeszcze nie tak dawno głosił, że żadna kobieta u niego do oktagonu nie wejdzie i, prawdę mówiąc, niewiele ryzykował. Walki pań oczywiście odbywały się tu i ówdzie, ale ich poziom odbiegał od tego, do czego przyzwyczaili widzów muskularni i nadzwyczaj twardzi mężczyźni. W dodatku ostatnia gwiazda oktagonu przed Rondą, Cristiane „Cyborg" Santos, mistrzyni organizacji Strikeforce w kategorii piórkowej, musiała iść na roczny przymusowy urlop ze względu na to, że nie przeszła testu dopingowego. Brała, trudno nie zgadnąć, sterydy.
Dana White zmienił zdanie, bo Ronda Rousey to jest postać po amerykańsku niezwykła. Życiorys zaczyna od porodu z pępowiną owiniętą wokół szyi, na szczęście bez poważnych powikłań, choć kłopoty z mową miała dość długo. Jako dziecko musiała przeżyć samobójczą śmierć ciężko chorego ojca. Wychowywana przez matkę, Ann-Marii Rousey DeMars, doskonałą judoczkę, także psychologa, została szkolona od dziecka do walk na macie.
Trochę było z tym problemów, bo muskularne dziewczyny z otartymi uszami to nie jest wzór urody nastolatek, ale zyski też były – zbyt agresywni koledzy ze szkoły padali na beton, gdy przyszło im do głowy wykazać przewagę siły nad koleżanką. Mama miała też pomysł, by dźwignia na staw łokciowy była najmocniejszą bronią córki.