Reklama
Rozwiń

Marta Ostrowska: Naprawdę baba

Marta Ostrowska - kierowniczka piłkarskiej drużyny Legii Warszawa

Publikacja: 15.03.2013 11:12

Co prezes Bogusław Leśnodorski mówił, ogłaszając swoją propozycję? Zaskoczył wszystkich wyborem, więc pewnie to jakoś uzasadniał?

Marta Ostrowska:

Prezes wezwał mnie pewnego styczniowego dnia do gabinetu i powiedział, że ma szalony plan. Jak to usłyszałam, to zapytałam, czy żartuje? A potem, po wyjściu z gabinetu powtarzałam sobie, że to się nie dzieje naprawdę. Prezes zadzwonił do mnie wieczorem i powtórzył: ja mówiłem poważnie i poprosił, żeby to przemyśleć przez weekend. Dopiero wtedy zaczęłam się zastanawiać i  analizować ofertę. W poniedziałek tak naprawdę byłam już na tak, ale  postawiłam warunek: musi się zgodzić trener Jan Urban. Oczywiście pytałam się prezesa, czemu ja? Powiedział, że kobieta wydawała mu się najlepsza do pełnienia tej funkcji, a jak pomyślał o kobiecie, to ja mu od razu przyszłam na myśl. Nie znaliśmy się wcześniej, miałam z nim dwa kilkuminutowe spotkania, więc nie byłam nawet pewna czy on kojarzy wszystkich pracowników klubu. Nie doceniłam go. Ale skoro już mnie wybrał, znaczy, że miał powody. Kiedyś go zapytam.

Pani jest związana z ITI, które jest właścicielem Legii od wielu lat.

Do ITI trafiłam jedenaście lat temu. W Legii jestem od trzech lat, trafiłam tutaj z prezesem Pawłem Kosmalą, z którym współpracowałam w ITI. Od razu byłam rzucona na głęboką wodę, bo odpowiadałam za sektor VIP podczas meczu z Arsenalem na otwarcie stadionu.

Debiutantowi się takich zadań nie daje.

Daje, jak widać  Nie miałam żadnego doświadczenia, ale prezes powiedział: ona da sobie radę. Musiałam usadzić około 1800 najważniejszych ludzi w Polsce:  polityków, biznesmenów, celebrytów, itd. Mieliśmy na to tylko dwa tygodnie, więc siedzieliśmy tutaj po 20-22 godziny na dobę. Wracaliśmy do domu tylko po to, żeby się przebrać, nawet czasu ani możliwości na sen nie było, bo cały czas w głowie były karteczki z nazwiskami. To było nie do wykonania, nie wiem, jak  nam się to udało. To był amok. Proszę sobie wyobrazić, że pani A chce siedzieć obok pani B, usadzamy dwa tysiące osób, a za chwilę sekretariat kogoś dzwoni, że będzie jeszcze pani C, a ona chce siedzieć obok pana D, więc te dwa tysiące osób od nowa trzeba przerzucać. Jednak bardzo fajnie wspominam tamtą pracę, to był czas, kiedy pracownicy Legii byli bardzo zgraną grupą, mieliśmy wspólny cel, byliśmy jednym teamem. Do dziś mamy wydrukowaną ogromną matrycę z trybuną wschodnią z poprzyklejanymi karteczkami, komentarzami na niej, wszystkie maile, listy. To był dobry czas.

W mediach pojawiły się komentarze, że kobieta nie może być kierownikiem, bo taka osoba musi często wchodzić do szatni piłkarzy. Pani już się odważyła?

Na obozie nie mieliśmy szatni, każdy miał swój pokój, więc do pokoi nie wchodziłam. Przede wszystkim ja nie jestem od wchodzenia do szatni, od tego są trenerzy. Poza tym, jeśli już muszę wejść, to już się orientuję kiedy panowie są ubrani. Sprawy bieżące załatwiamy przed treningami lub po nich. Jeszcze nie było takiej sytuacji, że oni biorą prysznic, a ja muszę wejść. W pewnym momencie może się taka sytuacja zdarzyć, szczególnie na meczach wyjazdowych, ale myślę, że do tego czasu już będziemy oswojeni z sytuacją. Ja się skupiam na obowiązkach, a nie na tym, że pracuję z 27 chłopakami.

A musi pani zbierać getry po treningu?

Gdy to czytałam nie mogłam uwierzyć, że ktoś napisał takie rzeczy. U nas nawet mój poprzednik tego nie robił. Od takich rzeczy jest Piotrek „Boja" Kęs. Ja mogę Piotrkowi pomóc, ale nie mam obowiązku noszenia niczego. Ale nie chcę też żadnej taryfy ulgowej, bo jestem kobietą. Ja mam organizować zgrupowania, wyjazdy, autokary, hotele, catering,  bilety na mecz dla chłopaków i ich gości a nie zbierać garderobę z murawy i dźwigać torby ze sprzętem

Czemu kobietom jest tak trudno wytłumaczyć, kiedy jest spalony?

Kiedy siedzę na ławce rezerwowych, to z poziomu boiska nie wychwytuję spalonego i się tego nie wstydzę. Ale przepisy znam i w teorii wiem, kiedy jest spalony. Nie znam się na taktyce piłkarskiej, nie znam nazwisk większości ligowych piłkarzy, ale się szybko uczę. Na początku byłam przerażona spotkaniami z delegatami, sędziami, odprawami przedmeczowymi, ale teraz wiem, z czym to się je, to nie jest wielka filozofia. Rozgarnięta osoba jest w stanie to wszystko robić. Można nawet niedźwiedzia na rowerze nauczyć jeździć. Poza tym trenerzy chcieli mieć kierownika, który nie będzie im się wtrącał w tematy sportowe. Ja przychodzę i robię swoje cały czas obserwując, kodując i chłonąc świat sportu, który mnie coraz bardziej fascynuje.

A jak reagują na panią delegaci i sędziowie?

Kiedy pojechaliśmy na pierwszy mecz ligowy do Kielc, to ja byłam takim zjawiskiem, jakby tam cyrk co najmniej przyjechał, a nie drużyna gości. Patrzyli z niedowierzaniem: naprawdę baba. Mam już za sobą kilka meczów i sędziowie zawsze są zachwyceni, że wchodzi do nich dziewczyna. Łatwo nawiązuję kontakty, a jak wychodzę, to jeszcze rzucę czasem żart: kto dzisiaj wygra i jest wesoło. Prezes mówi, że będę łagodziła obyczaje. Nawet, gdyby sędzia albo delegat chciał nas skrytykować, to najpierw pomyśli sobie „na dziewczynę wrzeszczał nie będę". Choć ja aż tak łagodna i delikatna znowu nie jestem... Wszyscy pytają, jak się czuje kobieta w męskim świecie, a przecież w futbolu jest miejsce dla kobiet. Wiele dziewczyn przychodzi na stadion, dlatego chcemy zmienić wizerunek meczu piłkarskiego. Dlaczego świat piłki nożnej, pełen pozytywnych emocji, łez szczęścia po wygranej, identyfikacji z ukochaną drużyną miałby być zarezerwowany wyłącznie dla mężczyzn? Jeśli ja mam tu wstęp to każdy kibic, bez względu na płeć też.

Nie boi się pani, że każdy błąd, który pani popełni, będzie kwitowany uśmiechem: no tak, kobieta?

Staram się tego nie brać do siebie, ale wiem, że jak przegramy mecz, to ktoś może powiedzieć, że kobieta w szatni przynosi pecha. Jeżeli ktoś będzie na siłę szukał winnego i wskaże mnie, to sobie z tym poradzę. Bo niech każdy kto pomyśli, że nie wygrywamy przez kobietę, która jest przy drużynie, odpowie sobie na pytanie kogo zatem obwiniać za brak sukcesu przez siedem lat. Mnie przecież nie było... Wierzę, chcę wierzyć, że przyniosę Legii szczęście.

Jak trener Jan Urban zareagował na wiadomość, że będzie pani nowym kierownikiem?

Szczegółów nie znam, bo to były rozmowy na poziomie Zarząd – sztab. Kiedy dostałam propozycję, trener był na zgrupowaniu na Cyprze. Najpierw prezes rozmawiał z trenerem przez telefon i zagaił, że nowym kierownikiem może być kobieta, ale bez żadnych konkretów. Dopiero, kiedy pojechał na Cypr, powiedział, że to będę ja. Strasznie się bałam reakcji Jana Urbana. Nie znałam go, ale teraz wiem, że ta zmiana była możliwa tylko przy obecnym sztabie. Przy poprzednim nie byłoby w ogóle takiego tematu, oni rzeczywiście traktowali piłkę jako męski świat.Od początku mam ogromne wsparcie drugiego trenera Jacka Magiery, który z natury jest bardzo przyjazną osobą i z anielską cierpliwością wprowadza mnie w świat piłki. Nie ukrywam, że najbardziej bałam się grupy serbskiej. Każdy ostrzegał, że to najwięksi rozbójnicy, ale do tej pory mieli tylko przyjacielskie odruchy. Oczywiście jest między mną i piłkarzami odpowiedni dystans i chciałabym, żeby tak zostało. Mamy już za sobą kilka wyjazdów razem, coraz lepiej się poznajemy, zaczynamy żartować, myślę, że z czasem będziemy naprawdę zgranym zespołem.

Widzi siebie pani na dłużej na tym stanowisku?

Legia wciąga, ale co życie przyniesie, zobaczymy.

Co prezes Bogusław Leśnodorski mówił, ogłaszając swoją propozycję? Zaskoczył wszystkich wyborem, więc pewnie to jakoś uzasadniał?

Marta Ostrowska:

Pozostało jeszcze 98% artykułu
Sport
Prezydent podjął decyzję w sprawie ustawy o sporcie. Oburzenie ministra
Sport
Ekstraklasa: Liga rośnie na trybunach
Sport
Aleksandra Król-Walas: Medal olimpijski moim marzeniem
SPORT I POLITYKA
Ile tak naprawdę może zarobić Andrzej Duda w MKOl?
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Sport
Andrzej Duda w MKOl? Maja Włoszczowska zabrała głos
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku