Ostatni raz obie drużyny zmierzyły się w lipcu zeszłego roku w Super Finale Topligi. Wtedy na Stadionie Narodowym w Warszawie lepsi okazali się gdynianie, którzy zwyciężyli 52:37 i tym samym zdobyli pierwszy w historii tytuł mistrza Polski. Sobotni pojedynek, rozegrany na stadionie stołecznej Polonii, był ogłaszany przez warszawskie Orły jako wielki rewanż. Zespół z Pomorza miał się przekonać, że nie jest hegemonem polskich rozgrywek, a warszawiacy nie powiedzieli ostatniego słowa. Jednak rzeczywistość brutalnie sprowadziła Eagles na ziemię. Goście wygrali 20:7 (0:0, 6:7, 6:0, 8:0). W przeciwieństwie do letniego pojedynku, fani zobaczyli grę opartą na obronie, pełną przepychanek i błędów.
W pierwszej kwarcie kibice nie byli świadkami żadnej akcji punktowej. Ofensywy obu zespołów powoli pokazywały swoje możliwości. Dopiero w drugiej kwarcie Orły zapunktowały. Po czternastojardowym biegu przyłożenie zdobył Clarence Anderson. Za jeden punkt podwyższył Dawid Więckowski. Trybuny przy Konwiktorskiej oszalały. Jak się niedługo potem okazało, radość ta była przedwczesna. Jeszcze w tej samej kwarcie Marcin Bluma z Gdyni wbiegł z piłką w pole przeciwników i przewaga Eagles stopniała do jednego punktu. Po przerwie Seahawks rzucili się do ataku. Warszawski zespół popełniał proste błędy w ataku oraz gubił w obronie. Zamieszanie w szeregach defensywy gospodarzy wykorzystał w trzeciej kwarcie Patryk Kordyś, który zdobył przyłożenie po przebiegnięciu dwudziestu jardów. Od tego momentu Orły nie potrafiły przeprowadzić groźnej akcji. W czwartej kwarcie goście zdobyli kolejnych osiem punktów po przyłożeniu Jeremy'ego Dixona i podwyższeniu za dwa punkty Marcina Blumy. W końcówce meczu Eagles próbowali jeszcze odmienić losy spotkania, ale gdynianie szybko ostudzili ich zapał. Seahawks przypomnieli, kto jest mistrzem Polski, a kto drugą drużyną w kraju. MVP spotkania wybrany został Patryk Kordyś. Z bardzo dobrej strony pokazał się także Dixon Jeremy, który sprawiał niemałe problemy warszawskiej defensywie.
Wygrana gdyńskiego klubu w stolicy była czwartą z kolei. Dzięki temu podopieczni Macieja Cetnerowskiego znajdują się na szczycie tabeli grupy północnej. Na dziś ta pozycja jest niezagrożona. Lecz inne zespoły rozegrały mniej meczów. Spotkania przenoszono na inne terminy z powodu opadów śniegu i niskiej temperatury.
- Rozegraliśmy mniej meczów, niż Seahawks Gdynia. Trochę brakowało nam zgrania w ataku. Ale nie ma co obwiniać pogody. Przegraliśmy zasłużenie, teraz musimy wyciągnąć wnioski – mówił po meczu Roman Iwański, rozgrywający i prezes Warsaw Eagles.
Grupa północna