Tym bardziej że przed rokiem Termalica (nazywana od maskotki Słoniami) przegrała w podobnych okolicznościach. Wniosek jest jeden: Termalica nie chce grać w ekstraklasie, bo jej na to nie stać. Wielki futbol lubi duże miasta, a nie wsie. Przykre to, chociaż prawdziwe.
Nie byłem w Niecieczy, ale pytałem o nią kilka osób. Słyszałem pełne entuzjazmu opowieści o rodzinie Witkowskich, dla których klub stanowi ważny dodatek do poważniejszych działań. O firmie, zatrudniającej setki ludzi z Niecieczy, Żabna i okolic, o blisko stuletnich tradycjach teatru amatorskiego, o nowo otwartej sali kinowo-teatralnej z systemem 3D, pasującej bardziej do stolicy niż wsi, której mieszkańcy zmieściliby się w jednym sektorze stadionu Legii.
I żal mi tych wszystkich ludzi, którym spełnienie marzeń odebrał bramkarz (!) Olimpii Grudziądz, strzelając wyrównującą bramkę w czwartej minucie doliczonego czasu gry. Były już podobno szampany, tliły się lonty pod sztucznymi ogniami, kalkulowano koszty podgrzewanego boiska, na którym miały grać Legia, Wisła, Lech... I zdesperowany bramkarz, biegnący przez całe boisko na pole karne Słoni wszystko to przekreślił.
Wierzę, że Termalica chciała grać z najlepszymi, ale Zawisza był lepiej zorganizowany, a Cracovia bardziej doświadczona. Ale za miesiące lub lata może się okazać, że wierząc w czystość rozgrywek I ligi wiosną 2013 roku, byłem naiwny. Byłoby mi wtedy bardzo przykro.