Ward był rewelacją tegorocznego cyklu GP. Młody Australijczyk po dwóch pierwszych zawodach (w Auckland i Bydgoszczy) był wiceliderem klasyfikacji generalnej. Kibice i eksperci zaczęli dostrzegać w nim głównego kandydata do tytułu mistrza świata. Jednak wszystkie marzenia legły w gruzach 4 maja, w trakcie GP Szwecji. Podczas szóstego biegu zawodów w Goeteborgu Ward upadł i złamał łopatkę. Kontuzja wyeliminowała go z trzech kolejnych wyścigów cyklu GP (w Pradze, Cardiff i Gorzowie). Przez konieczność wyleczenia kontuzji stracił drugą pozycję. Spadł na 15. miejsce. Po prawie dwóch miesiącach australijski żużlowiec postanowił wrócić na tor. Twierdzi, że czuje się dość silny, aby móc rywalizować z najlepszymi zawodnikami na świecie. Już w najbliższą sobotę wystartuje w GP Danii w Kopenhadze. Ward ma za sobą kilka treningów. Nie jest do końca zadowolony ze stanu swojego ramienia. Chociaż nie ukrywa, że myślał, iż będzie znacznie gorzej.
- Moje ruchy są sztywne i nie mogę pokazać pełni możliwości. Ale i tak jest lepiej, niż się spodziewałem. Jestem przekonany, że w sobotę wszystko dobrze się ułoży – powiedział Australijczyk w rozmowie z portalem speedawygp.com.
Darcy Ward mimo olbrzymiej straty do czołówki (zawodnik Unibaxu Toruń zgromadził 25 punktów, do prowadzącego w klasyfikacji generalnej Emila Sajfutdinowa brakuje mu ich 59) nie ma zamiaru się poddawać. Zawodnik wciąż chce walczyć o mistrzostwo. Jeśli jednak nie uda mu się zrealizować tego planu, ucieszy go również miejsce w najlepszej ósemce. To zapewni mu prawo startu w przyszłorocznym cyklu GP. Ten cel nie jest niemożliwy do osiągnięcia. Do ósmego Tomasza Golloba traci bowiem 27 punktów.
- Wiem, że przede mną długa droga. Ale wystarczy kilka dobrych wyścigów i znów znajdę się wśród czołowej ósemki. Nie mogę doczekać się soboty. Gdy oglądałem zawody, w których nie mogłem wziąć udziału, zazdrościłem innym żużlowcom. Czuję głód jazdy. Chcę wreszcie pokazać, na co mnie stać – mówił australijski zawodnik. Jednak by powrócić na szczyt Ward potrzebuje przede wszystkim zwycięstw. A to zadanie nie będzie łatwe. Bardzo wysoką formę prezentuje ostatnio Emil Sajfutdinow. Rosjanin wygrał trzy z sześciu dotychczas rozegranych wyścigów i pokonać go będzie niezwykle trudno. Również dwaj żużlowcy, którzy w tym roku także odnieśli poważne kontuzje, Nicki Pedersen (złamanie ręki) i Tai Woffinden (złamanie obojczyka), wciąż walczą o zwycięstwo w cyklu GP. Duńczyk i Brytyjczyk, w przeciwieństwie do Warda, nie zdecydowali się na pełną rekonwalescencją. Startowali z nie do końca wyleczonymi urazami, dzięki czemu mogli zdobywać kolejne punkty.
W Kopenhadze oczy polskich kibiców będą zwrócone przede wszystkim na Jarosława Hampela, Krzysztofa Kasprzaka i Tomasza Golloba. Hampel w tym roku dwukrotnie stawał na najwyższym stopniu podium. W klasyfikacji generalnej zajmuje czwartą pozycję. Lecz jego dyspozycja jest wielką niewiadomą, ponieważ bardzo dobre występy przeplata ze słabymi. Zawodnik zarzeka się, że uporał się już ze wszystkimi problemami i teraz włączy się do walki o tytuł. Największym rozczarowaniem jest forma Tomasza Golloba. Mistrz świata z 2010 miał w tym sezonie powtórzyć sukces sprzed trzech lat, jednak po sześciu wyścigach z dwunastu zajmuje dopiero ósme, ostatnie bezpieczne, miejsce w klasyfikacji generalnej. Jedynie o cztery punkty wyprzedza dziewiątego Krzysztofa Kasprzaka.