Egzorcysta Froome

Brytyjczyk zwycięzcą setnego wyścigu, Michał Kwiatkowski 11.

Aktualizacja: 22.07.2013 00:18 Publikacja: 22.07.2013 00:13

Christopher Froome rok temu jako pomocnik Bradleya Wigginsa zajął w Tourze drugie miejsce, teraz nie

Christopher Froome rok temu jako pomocnik Bradleya Wigginsa zajął w Tourze drugie miejsce, teraz nie miał sobie równych

Foto: EPA

Ledwie dziewięć lat temu pierwszy raz zobaczył, jak Tour de France wygląda i sprzed telewizora w Johannesburgu kibicował Ivanowi Basso w walce z Lance’em Armstrongiem. Dopiero sześć lat temu pierwszy raz postawił stopę na Wyspach Brytyjskich. Dopiero kilka tygodni przed startem tegorocznego Touru dostał jasną odpowiedź, że to on, a nie obrońca tytułu sir Bradley Wiggins, sztandar brytyjskiego kolarstwa, będzie liderem grupy Sky.

Wczoraj Chris Froome pił szampana w drodze na Pola Elizejskie, ubrany w jubileuszową żółtą koszulkę z cekinami, by się bardziej rzucał w oczy podczas jazdy przez Paryż po zmroku.

Już nie jeździ pod flagą Kenii, jak w swoim pierwszym Tourze z 2008 roku, i nie męczy się w grupach z końca peletonu. Sky to gigant, który podbił peleton Blitzkriegiem i ma już drugie z rzędu zwycięstwo w Tourze, mimo że powstała dopiero w 2009 r. A Froome wyrósł na kolarza, który może wygrywać we Francji przez lata. Przyznaje żartem, że taka dominacja mu się do niedawna marzyła, ale teraz, gdy ma w nogach 3,5 tysiąca km i gdy zobaczył, jak się wspina w górach kolumbijski diabeł Nairo Quintana (wygrał sobotni etap w dniu święta narodowego Kolumbii), planuje tylko rok naprzód.

Pewnie znów zmieni zdanie, gdy zmęczenie minie i dotrze do niego w pełni, jak bardzo zdominował wyścig. Wziął żółtą koszulkę na pirenejskim ósmym etapie do Ax 3 Domaines i nikt już nie był w stanie mu jej zabrać.

Alejandro Valverde zniknął z radarów na 13. etapie, Alberto Contador zaczął tonąć pod koniec wyścigu i zamiast gonić Froome'a, na ostatnim sobotnim podjeździe do Semnoz stracił tyle, że wypadł poza podium Touru. A Froome wychodził cało ze wszystkich pułapek i powiększał przewagę. Tylko w jednej pułapce mógł utknąć, tej, którą zastawił sam na siebie, gdy przed drugą wspinaczką na Alpe d'Huez zjadł za mało i czekał z pustym bakiem, aż jego wierny pomocnik Richie Porte przywiezie, łamiąc przepisy, żel energetyczny z samochodu grupy Sky. Ale nawet na tamtym etapie, mimo 20 sekund kary za złamanie reguł Touru, uciekł Contadorowi.

Wczoraj późnym popołudniem peleton ruszył na finałowy etap z Wersalu na Pola Elizejskie, na 10 płaskich okrążeń, które niczego już w klasyfikacjach wyścigu nie mogły zmienić.

Setny Tour skończył się po zamknięciu tego wydania gazety nocnym sprinterskim finiszem w Paryżu, pierwszy raz przy sztucznym świetle, a Froome’owi, Quintanie i Peterowi Saganowi pozostało tylko ukończyć ten etap, żeby świętować wygranie całego wyścigu, klasyfikacji najlepszych górali, młodzieżowców (obie wygrał Quintana) i najaktywniejszych kolarzy (Sagan).

Michał Kwiatkowski na przedostatnim etapie stracił miejsce w czołowej dziesiątce, ale 11. miejsce to i tak najlepszy wynik Polaka od 20 lat, czyli podium Zenona Jaskuły. Kwiatkowski nie wystartuje w Tour de Pologne, który zaczyna się już w najbliższą sobotę. A będzie na starcie m.in. Wiggins, który ćwiczył ostatnio samotnie na Majorce i jak mówi Froome, nie odezwał się do niego przez cały Tour.

Jubileusz się Tourowi udał. Zwycięzca zebrał ponad pięć minut przewagi nad drugim Quintaną i trzecim Joaquinem Rodriguezem, ale wyścig do końca trzymał w napięciu. Również w napięciu oczekiwania, kiedy będzie pierwszy przypadek dopingu. Oczekiwanie trwa, wczoraj wszystko wskazywało na to, że setny wyścig dotrze do mety na czysto. Co samo w sobie jest wydarzeniem, nawet jeśli kontrolerzy będą mieli jeszcze w następnych dniach coś do ogłoszenia po zbadaniu próbek z ostatnich etapów.

Kolarstwo w pierwszym roku po Armstrongu bywa jednak dziwnym światem. Froome'owi każdego dnia kazano odprawiać egzorcyzmy nad starymi demonami i tłumaczyć się, dlaczego wygrywa tak, jak wygrywa, co akurat jest słuszne. Armstronga wszyscy potępiali na wyścigi, co też można zrozumieć. Ale dlaczego stary dopingowicz Richard Virenque patrzył z reklam oficjalnego sponsora wyścigu, czyli Festiny, i był dyżurnym ekspertem, tego nawet najprzychylniejsze kolarstwu głowy nie pojmą. A może raczej – zwłaszcza one nie pojmą.

Sport
Wielki sport w 2025 roku. Co dalej z WADA i systemem antydopingowym?
Materiał Promocyjny
Jak przez ćwierć wieku zmieniał się rynek leasingu
Sport
Najważniejsze sportowe imprezy 2025 roku. Bez igrzysk też będzie ciekawie
Sport
Wielki sport w 2025 roku. Kogo jeszcze kupi Arabia Saudyjska?
Sport
Sportowcy kontra Andrzej Duda. Prezydent wywołał burzę i podzielił środowisko
Materiał Promocyjny
5G – przepis na rozwój twojej firmy i miejscowości
Sport
Prezydent podjął decyzję w sprawie ustawy o sporcie. Oburzenie ministra
Materiał Promocyjny
Nowości dla przedsiębiorców w aplikacji PeoPay