Stary fragment gry

Remis z Czarnogórą to koniec marzeń o wyjeździe na mundial w Brazylii.

Publikacja: 07.09.2013 02:22

Stary fragment gry

Foto: Fotorzepa, Kuba Kamiński Kuba Kamiński

Źle byłoby, gdyby wpływ na ocenę gry Polaków miała sytuacja z 94. minuty.  Asystent podniósł chorągiewkę, sędzia nie uznał bramki. Piłkarze byli zdziwieni, ale może sędziowie widzieli więcej. To jedna z tych sytuacji, które można różnie interpretować. To było coś takiego jak decyzja Howarda Webba, który w podobnych okolicznościach w meczu Polski z Austrią na Euro 2008 przyznał rzut karny gospodarzom, odbierając nam zwycięstwo. Też nie musiał tego robić, ale wykorzystał przepis, a duch gry go nie interesował. W piątek Holender Bjoern Kuipers zrobił podobnie, ale to nie on pozbawił nas punktów. To my sami ich nie zdobyliśmy. Jeśli ktoś będzie mówił, że zły sędzia oszukał Polaków (nie podyktował też karnego za faul na Waldemarze Sobocie), to wyląduje z takim myśleniem na manowcach.

Nasza reprezentacja nie przegrała awansu na mundial w Warszawie, a przynajmniej nie tylko tu i nie tylko w piątek.

Nie zdołaliśmy zbudować jednej mocnej jedenastki, do której wchodziłoby kilku równorzędnych dublerów. Trener w każdym meczu wystawiał innych zawodników, bijąc się pewnie z własnymi myślami. Jego decyzje czasami dziwiły, przypominały akty desperacji. Waldemar Fornalik wpuścił po przerwie na prawe skrzydło Adriana Mierzejewskiego, który nie potrafi dośrodkować prawą nogą. Drugim wzmocnieniem miał być Paweł Wszołek, który w tym sezonie jeszcze nie grał w lidze i widać było, że nie jest w formie.

Ale paradoksalnie przeciw Czarnogórze Polacy grali  przez długie minuty całkiem nieźle. Wreszcie rozpoczęli skoncentrowani, przeprowadzili kilka groźnych ataków, po których powinna paść co najmniej jedna bramka. Czarnogórcy wykorzystali jedyną szansę i trzeba było odrabiać stratę. Dziwne, ale w drugiej połowie Polacy zagrali słabiej, a coś takiego jak własne boisko nie działa na naszą korzyść.

W ciągu roku pracy Waldemar Fornalik nie potrafił zbudować solidnej linii obrony. Właściwie żadnej linii nie zbudował. Można odnieść wrażenie, że liczył na talenty trójki z Dortmundu, przy której partnerzy będą grali lepiej. Sam Błaszczykowski meczu nie wygra, Lewandowski nie strzeli bramki, jeśli nie dostanie piłki. Co z tego, że mamy zdolnych młodych zawodników i mówimy o nich, że są przyszłościowi. Ich rówieśnicy w innych reprezentacjach już decydują o grze. W naszej nikt nad grą nie panuje.

Co dalej z Fornalikiem, gdy eliminacje są już przegrane? Zbigniew Boniek zapewne wkrótce nam to powie.

Sport
Witold Bańka dla "Rzeczpospolitej": Iga Świątek i Jannik Sinner? Te sprawy dały nam do myślenia
Materiał Promocyjny
Koszty leczenia w przypadku urazów na stoku potrafią poważnie zaskoczyć
Sport
Kiedy powrót Rosji na igrzyska olimpijskie? Kandydaci na szefa MKOl podzieleni
Sport
W Chinach roboty wystartują w półmaratonie
Sport
Maciej Petruczenko nie żyje. Znał wszystkich i wszyscy jego znali
Sport
Czy igrzyska staną w ogniu?