Nie pomogły nawet interwencje piłkarzy, powszechnie szanowany bramkarz BVB Roman Weidenfeller omal nie oberwał racą, próbując uspokoić sytuację. Niemiecka opinia publiczna była zszokowana, a reakcje zdecydowane. „Wstydziłem się za naszych kibiców. Wygraliśmy mimo rzucanych rac, a nie dzięki nim" – stwierdził trener Borussii Juergen Klopp. Z kolei dyrektor wykonawczy Hans-Joachim Watzke zapowiedział, że nie będzie żadnej tolerancji dla takich zachowań.
Problemy na trybunach nie są może niemiecką codziennością, ale stały się na tyle zauważalne, że wzbudziły ogólnonarodową debatę na temat metod walki z patologiami. Już ponad rok temu prowadzone były dyskusje na temat zaostrzenia prawa i zwiększenia kar za wybryki chuligańskie. Niektórzy politycy postulowali likwidację trybun z miejscami stojącymi i wprowadzenie systemu identyfikacji kibiców, powołując się na wzorce z Holandii. Brzmi znajomo.
W Niemczech nie ma jednak zgody, czy na pewno zaostrzenie polityki przyniesie pożądane efekty. „Zjawiska chuligańskie nie są wcale na fali znacząco wznoszącej i w mojej ocenie wiążą się w dużej mierze z coraz ostrzejszą polityką policji i władz ligi – im więcej restrykcji i i ostrzejsza ich egzekucja, tym więcej ludzi zwraca się ku radykalizmowi. To samo obserwujemy zresztą w Polsce, od kiedy został zerwany dialog z kibicami przez ustawodawców i poprzedni zarząd PZPN. Ale w Niemczech ogromna większość widzów nie akceptuje podobnych zachowań, co w Polsce jeszcze nie ma miejsca" – twierdzi Michał Karaś, prowadzący stronę stadiony.net, uznane źródło wiedzy na temat stadionów piłkarskich na świecie.
W Niemczech władze ligi, związku piłkarskiego i klubów współpracują z policją i wymiarem sprawiedliwości. Kilka tygodni temu minister spraw wewnętrznych Dolnej Saksonii Boris Pistorius zaproponował wprowadzenie ścisłej kontroli grup podróżujących na mecze. Kibice powinni mieć imienne karty, a sama podróż musiałaby odbywać się w sposób zorganizowany.
„Nie możemy tolerować przemocy. Sprawcom nie robi różnicy, jak zachowuje się wobec nich policja, ani czy w sąsiedztwie są niewinni ludzie, w tym dzieci. Nie możemy pozwalać, by nasze miasta wyglądały jak strefa działań wojennych, z zamaskowanymi chuliganami, helikopterami na niebie i uzbrojonymi po zęby służbami bezpieczeństwa. Współpraca klubów z kibicami ma oczywiście sens, ale gdy chodzi o brutalną przemoc, żadne kibicowskie projekty nie zdają egzaminu" – uważa Pistorius, który zamierza przekonywać kolegów z innych landów oraz władze ligi i związku do wypróbowania tych rozwiązań, wzorowanych na holenderskich.
Środowisko piłkarskie chciałoby utrzymać wypracowaną w ostatnich latach kulturę kibicowania, która przyciąga na trybuny całe rodziny i przynosi klubom wymierne korzyści. Obawiają się, że samymi represjami mogą spowodować tylko wzrost agresji i poczucie krzywdy znacznej części kibiców. Dlatego przedstawicieli fanów zaproszono do dialogu, kluby starają się poznać potrzeby i zrozumieć zróżnicowanie środowiska kibiców, chcą dotrzeć do nich poprzez edukację i społeczne projekty.