W 2020 roku Tokio stanie się pierwszym azjatyckim miastem, które zorganizuje olimpiadę po raz drugi. Wcześniejsze igrzyska, także letnie, odbyły się tam w 1964 roku. Dla nas były to złote czasy lekkoatletyki z Ireną Szewińską na czele, boksu z pięściarzami Feliksa Stamma i podnoszenia ciężarów w postaci Waldemara Baszanowskiego. Japończycy również wspominają je dobrze, ponieważ byli w stanie pokazać całemu światu najnowszą technologię made in Japan. Niestety, teraz rzeczywistość wygląda zupełnie inaczej.
Made in Japan
Japoński produkt oznacza teraz coraz częściej coś mniej konkurencyjnego, innowacyjnego, czasem nawet bardziej awaryjnego od innych. Japońscy producenci głowią się nad sposobami wyjścia z impasu, który trwa już ponad 2 dekady, a ekonomiści szukają dróg ucieczki od pogłębiającej się czarnej dziury finansów publicznych. Premier Japonii, Shinzo Abe od roku forsuje swoją rewolucyjną strategię odbudowy ekonomicznej kraju, którą nazywa się od jego nazwiska Abenomiką.
Po polsku trochę zgrabniej brzmi Abekonomia, ale niezależnie od nazwy plan jest rewolucyjny. Premier wie, że musi działać, mieć twardą rękę i nie iść na żadne kompromisy. Efekty tego są tak samo rewolucyjne, jak i opłakane. Zbyt gaf zdarza się popełniać jego urzędnikom, a sam premier także z każdym miesiącem na czele rządu nie kryje swoich nacjonalistycznych zapędów. Ciągłe granie na nosie Chińczykom i Koreańczykom doprowadzi być może do tego, że niedługo w Chinach zostanie ustanowione święto narodowe w rocznicę masakry w Nankinie (dokonanej przez japońskiego okupanta w latach 30. XX wieku), a Korea Południowa przestanie brać pod uwagę kontakty dyplomatyczne z Japonią. Premier Abe nic sobie z tego nie robi i myśli o rzeczach wielkich. Takich jak olimpiada w Tokio.
Notatki premiera Abe