Podczas ostatniego wyścigu w Bahrajnie manadżer Kimiego Raikkonena, Steve Robertson miał kłócić się z zastępcą szefa Lotusa, Federico Gastaldim. O sprawie informuje niemiecki dziennik Sport Bild. Powodem awantury były zaległości finansowe, jakich brytyjski zespół nie uregulował wobec kierowcy. Pod koniec ubiegłego sezonu Raikkonen groził strajkiem, informując, że nie otrzymał pieniędzy za cały rok jazdy dla Lotusa.

W podobnej sytuacji jest obecnie kilku innych kierowców, którzy podczas spotkania Stowarzyszenia Kierowców Grand Prix (GPDA) podpisali dokument zawierający informacje o możliwości przeprowadzenia strajku. Wśród poszkodowanych są m.in. Romain Grosjean, Nico Hulkenberg, Adrian Sutil i Kamui Kobayashi.

Podpisu nie złożył Raikkonen, który nie jest członkiem stowarzyszenia oraz Lewis Hamilton. Sprawy nie skomentował Nico Hulkenberg. - Tematy naszych rozmów zachowujemy dla siebie. Zespoły mają świadomość obecnej sytuacji. Nie jest problemem wymiana kierowcy na innego, niekoniecznie z podobnym doświadczeniem, ale zespoły z tego korzystają - powiedział Niemiec.

Kierowca Force India ze zrozumieniem wypowiadał się na temat problemu niektórych kierowców. - Ekipy nie robią tego (nie płacą) dla zabawy. Po prostu nie mają pieniędzy, bo ten sport jest za drogi - dodał Hulkenberg.