Podczas dwóch weekendowych etapów Polak nadrobił kilkanaście sekund do drugiego Cadela Evansa.
W sobotę i niedzielę kolarze finiszowali na podjazdach, przy sanktuarium w Oropie i w pobliżu stacji narciarskiej Plan di Montecampione. Przed laty to tam z rywalami rozprawiał się Marco Pantani. Zmarły przed dziesięciu laty kolarz wciąż – mimo dopingowych wpadek – pozostaje wielkim idolem Włochów. Organizatorzy oddali mu hołd, wyznaczając metę dwóch etapów tam, gdzie „Pirat" budował swoją legendę i olśnił rodaków.
Pamięć Pantaniego godnie uczcili Enrico Battaglin i Fabio Aru, zwycięzcy obu weekendowych odcinków. Zachwycił szczególnie Aru. 24-letni kolarz wygrał w niedzielę po samotnej ucieczce, udanie stawił opór atakom przeciwników z czołówki. Zajmuje miejsce w pierwszej dziesiątce, tuż za Majką, jest wielką nadzieją Włochów. Ma predyspozycje do tej dyscypliny. Jak Pantani.
Rafała Majkę trudno porównać do jakiekolwiek wielkiego polskiego kolarza z przeszłości. Nikt z nich w takim wieku nie miał szans, by odnieść sukces w kolarstwie zawodowym. Kiedy w 1993 roku Zenon Jaskuła kończył Tour de France na podium, miał 31 lat. Majka – rocznik 1989 – w tegorocznym Giro walczy nie tylko o jak najwyższe miejsce w klasyfikacji generalnej, ale wciąż prowadzi w rankingu młodzieżowców. Nawiązuje jednak do wydarzeń sprzed 21 lat.
Polak radzi sobie z każdym dniem wyścigu coraz lepiej, a po czwartkowej czasówce jakby jeszcze bardziej w siebie uwierzył. Pod Oropą Majka w końcówce zaatakował, oddalił się od wyprzedzających go Rigoberta Urana i Cadela Evansa. Strat nie odrobił, ale zyskał kilka sekund. Wczoraj zawodnik Tinkoff Saxo pojechał trochę inaczej, cały czas we własnym tempie, ale kontrolował sytuację i co prawda wyprzedził go Uran, za to Evans widział plecy Polaka. W klasyfikacji młodzieżowców do kolarza z Małopolski zbliżył się Aru i to może być jego główny rywal w walce o białą koszulkę.