Mirosław Żukowski ?z Paryża
Szarapowa – Eugenie Bouchard to mecz najbardziej glamour, na jaki stać kobiecy tenis, gdy odpada Ana Ivanović. Spece od sportowego marketingu o takich starciach marzą – dwie ładne blondynki, jedna sławna i bogata dzięki tenisowi, druga bogata z domu i zdobywająca właśnie sławę na korcie. Eugenie (dla anglojęzycznych rodaków Gene) Bouchard to rewelacja tego roku, była już w półfinale Australian Open.
Turniej życia Gulbisa
Mecz Kanadyjka rozpoczęła znakomicie, była spokojna, wręcz zimna, a jej kontry, przede wszystkim z forhendu, zabójcze. Szarapowa biegała od linii do linii, ale potem pokazała jeszcze raz, że najgroźniejsza jest właśnie po tym, jak cierpi. Pierwszego seta przegrała, drugi wisiał na włosku, gdy przy prowadzeniu 5:4 i własnym podaniu nie wykorzystała trzech setboli. Dopiero w trzecim Bouchard padła pod ostrzałem rosyjskiej armaty wyprodukowanej na Florydzie (4:6, 7:5, 6:2).
Mecz wyglądał trochę tak, jak spotkania Agnieszki Radwańskiej z rywalkami silniejszymi fizycznie, które Polka zwykle przegrywa. Czy w przyszłości Bouchard będzie miała większe szanse? Na korcie być może nie, natomiast już dziś widać, że tenisowy przemysł jest gotowy na przyjęcie Szarapowej bis. Medialny szum wokół Bouchard świadczy, że jeśli zacznie wygrywać takie mecze, jej twarz pozna cały świat, tak jak kiedyś znał Annę Kurnikową, a dziś zna Szarapową. Ale ta ostatnia trzyma się mocno i jak przewidywano po odpadnięciu Sereny Williams, Li Na i Radwańskiej, może powtórzyć sukces sprzed dwóch lat.
Jutro od 13.00 męskie półfinały: Rafael Nadal – Andy Murray i Novak Djoković – Ernests Gulbis. Oczywiście najprostsza prognoza to finał Nadal – Djoković, na który wszyscy czekają – ośmiokrotny triumfator z Hiszpanii kontra serbski pretendent do pierwszego zwycięstwa w Paryżu. Djoković po zakończeniu kariery przez Andre Agassiego jest najlepiej returnującym tenisistą świata. Ta umiejętność w starciu z Gulbisem, który niszczy rywali właśnie podaniem, przyda mu się bardzo. Łotysz gra turniej życia, a oprócz tego przeprowadza udaną operację „Uśmiech i wdzięk". Wszystko po to, by prasa nie przypominała mu wybryków z przeszłości ani faktu, że równie bogaty co arogancki ojciec wylał podczas turnieju w Wiedniu gorącą kawę kelnerowi prosto w twarz, gdy ten spóźniał się w salonie VIP z realizacją zamówienia (Ainars Gulbis zapłacił za to grzywnę 13 000 euro).