W rozgrywanej na Sardynii siódmej rundzie rajdowych mistrzostw świata Kubica i Maciek Szczepaniak przez długi czas trzymali się z dala od kłopotów, realizując taktykę wprowadzoną podczas poprzedniego startu. – Chcę się skupić na dojechaniu do mety – zapowiadał kierowca i jednocześnie zaznaczał, że zamierza jechać nieco szybciej niż w Argentynie, gdzie zajął szóstą pozycję.
We Włoszech Kubica i Szczepaniak utrzymywali niezłe tempo: w piątek na trzech z ośmiu odcinków uzyskali czasy w pierwszej trójce i utrzymywali piątą lokatę w klasyfikacji generalnej. – Cieszę się z tempa i postępu, jaki zrobiliśmy – mówił kierowca. – To kolejny krok naprzód i musimy tak jechać dalej.
To się nie udało, choć na półmetku sobotniego etapu polska załoga miała już bezpieczną, 40-sekundową przewagę nad szóstym w klasyfikacji generalnej Elfynem Evansem. Kilometr przed metą 12. odcinka specjalnego Kubica w szybkim zakręcie zawadził o kamień, urywając koło w swoim fordzie.
– Szkoda, bo do tego momentu nie mieliśmy żadnych przygód. Jechałem dobrym tempem, bez ryzyka – powiedział Polak. W niedzielę załoga wróciła na trasę i po doliczeniu kar za dwa nieukończone odcinki specjalne spadła z piątej lokaty na ósmą – którą utrzymała już do mety.
Rajd nie ułożył się w 100 procentach pomyślnie, ale mimo to Kubica wyciągnął z tego startu sporo pozytywów. – Nasze czasy i moja jazda na niektórych odcinkach pokazują, że zmierzam w dobrym kierunku – mówił. – Najważniejsze, że wreszcie miałem frajdę z jazdy po szutrze.