W przypadku McIlorya niepewny start to wynik równy normie pola, po dziewięciu dołkach oznaczało to 35 uderzeń. Wtedy właśnie do Irlandczyka zaczął szybko się zbliżać Rickie Fowler, z pokolenia bardzo zdolnej amerykańskiej młodzieży, była nawet krótka chwila, że tracił do lidera tylko dwa punkty.
Kilka dołków dalej i fortuna znów szeroko uśmiechnęła się do Rory'ego z Holywood w hrabstwie Down. Dwa razy eagle, jedno birdie i lider szybko oddalił się od pościgu amerykańskiego kolegi. Sześć uderzeń przewagi (w sumie 200, czyli -16 względem normy [par] pola) to naprawdę duża zaliczka, McIlroy może z nadzieją myśleć o niedzieli i wielkim finale na polu Royal Liverpool.
Dawno nie było w The Open tak zdecydowanego kandydata do zwycięstwa po 54 dołkach. Ostatnio tak pewnie prowadził Tiger Woods w 2000 roku w St. Andrews i wtedy zdecydowanie wygrał.
Za plecami McIlroya ścisk jest dość duży. Fowler ma łączny wynik 206 uderzeń (-10), wyprzedza o jeden punkt Sergio Garcię i Dustina Johnsona, o dwa nowego wśród najlepszych Francuza Victora Dubuissona. Tylko nieco dalej są sami dobrzy znajomi z początku turnieju: Włosi Matteo Manassero i Eduardo Molinari, Szwed Robert Karlsson, Amrykanin Jim Furyk i Charl Schwartzel z RPA. W Irlandii Północnej muszą się cieszyć potrójnie, bo oprócz lidera McIlroya wysoko są jeszcze Graeme McDowell i weteran Darren Clarke, mistrz z 2011 roku.
Wypadł z rywalizacji obrońca tytułu i sławnego srebrnego dzbanka Phil Mickelson - 34. miejsce z wynikiem 215 (-1), jeszcze dalej jest zwycięzca US Open 2014 Martin Kaymer – 45. pozycja, 217 uderzeń (+1), nie ma szans na dobry rezultat powracający po kontuzji Tiger Woods, jest zaledwie 58., 219 (+3).