Zwycięstwo w środowym meczu ze SPAR Falubazem Zielona Góra miało dla kibiców i zawodników Stali wyjątkowo słodki smak. Po pierwsze - zespół z Gorzowa pozbawił nadziei na obronę tytułu odwiecznego rywala. Po drugie - Stal zdołała odrobić straty z pierwszego spotkania. W Zielonej Górze Falubaz 49:41. Po trzecie - żużlowcy prowadzeni przez Piotra Palucha wręcz upokorzyli swoich rywali. Jeśli zawodnicy Falubazu myśleli, że na stadionie im. Edwarda Jancarza mogą walczyć o zwycięstwo, już po czwartym biegu musieli pozbyć się złudzeń. Przegrywali wtedy już 18:6.
- Jedziemy beznadziejnie. Jesteśmy kompletnie bezradni - mówił w rozmowie z reporterem Canal+ jeszcze w czasie meczu Jarosław Hampel. Trudno się z nim nie zgodzić. Falubaz ostatecznie przegrał 28:62 i w niczym nie przypominał zespołu, przed którym w ubiegłym roku drżały wszystkie drużyny ekstraligi. Piotr Paluch stwierdził, że celem Stali było "zmieść Myszy". Plan wykonano wzorowo.
Wygrana z Falubazem i awans do finału nie były jedynymi dobrymi wiadomościami dla gorzowskich kibiców. Tuż po spotkaniu kapitan Stali Krzysztof Kasprzak poinformował, że podpisał z klubem nową trzyletnią umowę.
W drugim półfinale zmierzyły się dwie Unie - tarnowska i leszczyńska. Grupę Azoty Unię Tarnów prowadzi trener reprezentacji Polski Marek Cieślak. FOGO Unię Leszno - Adam Skórnicki, który zdaniem kilku ekspertów może zostać jego następcą. W pojedynku obecnego i potencjalnego selekcjonera był ten drugi.
Półtora tygodnia temu w Lesznie górą byli gospodarze. Wygrali 50:40. Unia Tarnów na swoim torze bez większych problemów miała odrobić straty. W końcu na nawierzchnię na stadionie w Tarnowie przez cały sezon narzekali niemal wszyscy zawodnicy występujący w ekstralidze. Poza tym "Jaskółki" sezon zasadniczy zakończyły jako lider tabeli. Zdobyły 32 punkty (o osiem więcej od drugiej Stali) i tylko raz zjeżdżały z toru pokonane. Jednak tym razem wszelkie przewidywania zawiodły.