Jeszcze osiem miesięcy temu taki pojedynek wydawał się niemożliwy. Szpilka przegrał w Nowym Jorku przed czasem z Bryantem Jenningsem, natomiast Adamek szykował się do walki z Wiaczesławem Głazkowem. Gdyby pokonał Ukraińca, szansa na walkę o pas mistrza świata wagi ciężkiej byłaby już bardzo blisko. Ale poniósł porażkę i wszystko, na co jeszcze liczył, rozpłynęło się we mgle.
Dlatego gdy otrzymał propozycję od Polsatu, by zmierzyć się ze Szpilką za okrągłą sumę 250 tysięcy dolarów, zgodził się szybko. Szpilka też, bo to była dla niego szansa, by zaistnieć na rynku. Do tego honorarium też było wyjątkowe: 425 tysięcy złotych, gdyby przegrał, i 100 tysięcy dodatkowej premii w przypadku zwycięstwa.
Kiedy wchodzili do ringu w sobotę przed północą, publiczność była już rozgrzana. Starsi, znani pięściarze przegrywali jak na komendę z tymi, co dopiero startują do ciekawych karier. Andrzej Sołdra po walce życia pokonał Dawida Kosteckiego, który wracał do boksu po długiej przerwie spowodowanej pobytem w więzieniu. Grzegorz Proksa, były mistrz Europy, pretendent do tytułu mistrza świata, też nie wyobrażał sobie porażki z Maciejem Sulęckim, a przegrał przez nokaut. Teraz się zastanawia, czy kontynuować karierę.
Z Ameryki do Polski wrócił niedawno Michał Chudecki i przegrał w pierwszej rundzie przez nokaut z Michałem Syrowatką, który chętnie, by tam wyjechał.
Kiedy do walki przystępowali Adamek ze Szpilką, Kraków Arena przypominała już beczkę prochu. Znacznie więcej kibiców po swojej stronie miał były mistrz, Szpilkę nie wszyscy witali tu z aprobatą, ale po każdej rundzie przybywało mu sympatyków, bo walczył mądrze, nie dał się wciągnąć w bijatykę. Robił to, co ustalili z trenerem Fiodorem Łapinem, i dobrze na tym wyszedł. Po ogłoszeniu korzystnego werdyktu (96:94, 98:92, 96:94) podziękował Adamkowi za to, że zgodził się z nim walczyć, ale dodał, że były mistrz najlepsze lata ma już za sobą. Teraz Szpilka chciałby zmierzyć się z kimś równie młodym jak on, ale już znanym, i wymienił Meksykanina Andy Ruiza juniora.