Brak awansu przyspieszyłby zmiany pokoleniowe w zespole, który już za trzy lata będzie gospodarzem mundialu.
Stare rosyjskie przysłowie mówi, że „dopiero pasterz czyni z owiec stado”. Fabio Capello zamiast stada dorobił się póki co owieczek biegających samopas po pastwisku, dlatego reprezentacja zagra w piątkowy wieczór z Czarnogórą w Podgoricy mecz o wszystko. Sytuacja Rosjan jest kiepska. Po czterech kolejkach zajmują dopiero 3. miejsce w swojej grupie z dorobkiem zaledwie 5 pkt. Prowadzą Austriacy (10 pkt.) przed Szwedami (6 pkt.). Czarnogóra jest na 4. miejscu, ale ma na koncie tyle samo punktów co piłkarze Sbornej. Rosjanie jesienią sami postawili się pod ścianą, przede wszystkim przegrywając z Austrią i remisując z Mołdawią.
Podopieczni Capello zagrają z Czarnogórą na bardzo gorącym terenie, gdzie o komplet punktów nie jest łatwo, o czym przekonali się Szwedzi, którzy wywieźli z Podgoricy tylko punkt. Całkiem realny jest więc czarny scenariusz, w którym w piątek swoje mecze wygrywają Austriacy (z Lichtensteinem) i Szwedzi (z Mołdawią). Przy jednoczesnej stracie punktów Rosjan, będą oni skazani praktycznie już wyłącznie na walkę 3. miejsce, czyli o baraże.
— Rosjanie zdają sobie sprawę z tego, że muszą wygrać, bo każdy inny wynik oddala ich od turnieju we Francji i może wywołać spore zamieszanie wokół reprezentacji — mówi "Rzeczpospolitej" Wojciech Kowalewski, były bramkarz Spartaka Moskwa. — Na razie nie ma co gdybać, ale w reprezentacji Rosji potrzebna jest zmiana pokoleniowa, co widać chociażby po linii defensywnej, która od kilku lat w zasadzie jest taka sama. Może być tak, że już po eliminacjach część zawodników zakończy reprezentacyjne kariery i zwolni miejsce młodszym.
W 2018 r. Rosjanie przyjmą u siebie piłkarski świat podczas mundialu, który podobnie jak niedawne igrzyska w Soczi będą oczkiem w głowie Władimira Putina. Reprezentacja od kilku lat drepcze w miejscu (ostatnim sukcesem był półfinał Euro 2008 za kadencji Guusa Hiddinka. Do kłopotów sportowych doszły jeszcze finansowe. Włodarze Rosyjskiego Związku Piłki Nożnej uznali niedawno, że jednak nie stać ich na opłacanie trenera z Włoch, który — według części zagranicznych mediów — zarabia ok. 9 mln euro rocznie. Nie ma więc ani pieniędzy, ani wyników. Bilans Capello w roli szkoleniowca kadry Rosji nie jest wprawdzie statystycznie niezły, ale tylko z pozoru (29 meczów, 15 zwycięstw, 10 remisów, 4 porażki), bo w najważniejszych meczach drużyna przegrywa. Tak jak podczas mistrzostw świata w Brazylii, gdzie nie potrafiła wyjść z jednej z łatwiejszych grup w stawce z Algierią, Koreą Południową i Belgią. Można więc powiedzieć, że 68-letni Włoch nie zrobił nawet kroku do przodu. Władze rosyjskiego związku zakomunikowały mu już, że w przypadku przegranych eliminacji straci pracę, mimo że bajeczna umowa wiąże go z Rosjanami aż do 2018 r. — Jestem przekonany, że uda nam się zakwalifikować do Euro — uspokaja przed meczem z Czarnogórą Capello broniąc się, że mimo kiepskiego startu eliminacji, jego zespół nie grał źle. — Jedynym meczem, który bardzo mnie rozczarował, był remis z Mołdawią. Po prostu nie mogłem tego przetrawić.