Głosowanie odbędzie się podczas 128. sesji MKOl w Kuala Lumpur. Z olimpijskiego wyścigu wycofały się Kraków, Lwów i Oslo, a jeszcze wcześniej – szwajcarski kanton Gryzonia, Sztokholm i Monachium. W każdym przypadku przyczyną były horrendalne koszty organizacji, które spadłyby na organizatorów wraz z groźbą wieloletniej spłaty długów.
Całkowity budżet krakowskich igrzysk miał się zamknąć kwotą ok. 17 miliardów złotych, co przyprawiło mądrych mieszczan o ból głowy. Ostatecznie w Krakowie udało się doprowadzić do referendum i skończyło się na wydaniu kilkudziesięciu milionów – m.in. na przygotowanie dokumentów aplikacyjnych i bieżącą działalność Komitetu Konkursowego Kraków 2022.
Głos mieszkańców zadecydował także o rezygnacji większości pozostałych chętnych – plebiscyty przeprowadzono w Monachium i okolicach (m.in. w Garmisch-Partenkirchen) oraz Oslo, a wcześniej w szwajcarskim kantonie Gryzonia (tamtejsze igrzyska miały odbywać się w Sankt Moritz i Davos).
Porażka MKOL
W grze pozostały tylko dwa kraje, gdzie ludzi nie pyta się o zdanie. O chińskim podejściu do praw człowieka wiadomo nie od dziś, a wieloletni przywódca Kazachstanu Nursułtan Nazarbajew także nie patrzy na wolności obywatelskie przychylnym okiem. MKOl przywykł już do słów krytyki za wysyłanie olimpijczyków do krajów niedemokratycznych, ale fakt, że w piątkowym głosowaniu nie będzie innego wyboru, należy uznać za wizerunkową porażkę.
Co gorsza, ostatnie doświadczenia pokazują, że igrzyska mogą stać się wygodnym pretekstem do przykręcenia śruby własnym obywatelom – dziennikarzom, aktywistom, krytykom. Teoretycznie ma to być nieco trudniejsze, gdyż po kontrowersjach w Soczi, do Karty Olimpijskiej wpisano klauzulę o niezgodności jakichkolwiek form dyskryminacji z ideą olimpizmu. Praktyka jednak wskazuje, że argumenty finansowe spychają wiele politycznych problemów na dalszy plan.
O pieniądze działacze mogą być spokojni – Kazachstan poinformował o 75-miliardowej (w dolarach USA) rezerwie, wydzielonej na potrzeby organizacji wielkich wydarzeń. Chińczycy także nie powinni mieć problemów z załataniem ewentualnej dziury, zatem na oficjalne budżety obu kandydatur, wynoszące 3–4 mld dolarów, należy spojrzeć z uśmiechem, pamiętając o 50 miliardach wydanych przez organizatorów igrzysk w Soczi.
Ma być taniej
Obniżenie kosztów organizacji igrzysk jest zgodne z przyjętą podczas poprzedniej sesji MKOl „Agendą 2020", 40-punktową reformą ruchu olimpijskiego. Chodzi w niej o to, aby igrzyska mogły lepiej przysłużyć się miastu, w którym są rozgrywane, a ich finansowanie stało się bardziej przejrzyste dla mieszkańców. W praktyce oznacza to maksymalne wykorzystanie istniejącej infrastruktury i wznoszenie obiektów tymczasowych, których po zakończeniu igrzysk nie trzeba będzie utrzymywać, dopuszczenie do organizacji części konkurencji w innym miejscu (nawet w innym kraju), upublicznienie kontraktów olimpijskich, czyli dokumentów, które MKOl podpisuje każdorazowo z przedstawicielami miast-gospodarzy, oraz ograniczenie możliwości prezentacji kandydatur do kilku oficjalnych okazji, co ma zmniejszyć koszty podróży i lobbingu. Jednak większość z 40 rekomendacji ma charakter wysoce ogólny: „blisko współpracować", „wzmocnić relacje", „ustanowić ramy" etc. Tu minimalizować, a tam maksymalizować.