Mówi się, że w kolarstwie wygrywa ten, kto zada sobie więcej bólu. Dużo go pani sobie zadaje na dwa miesiące przed igrzyskami?
Szczególnie dużo podczas samych wyścigów. Trzeba pokonywać swoje bariery, bo dzisiaj poziom - może poza Szwajcarką Jolandą Neff, która odjechała - jest wyrównany, dlatego decydują detale. Dla przykładu, na ostatnich mistrzostwach Europy na starcie zahaczyłam się kierownicą ze Słowenką. Spadłyśmy poza pierwszą dwudziestkę i to jedno zdarzenie na starcie sprawiło, że wypadłam z walki o medal i skończyłam na czwartym miejscu. Chociaż bólu zadałam sobie naprawdę sporo. Szczególnie w takich momentach trzeba umieć tak posterować swoją psychiką, żeby zmusić mięśnie do pracy nawet wtedy, kiedy te już mocno krzyczą "dość"
W ramach przygotowań do igrzysk była pani na zgrupowaniu w Kolumbii...
Jestem zachwycona Kolumbią i z przyjemnością wrócę tam przed igrzyskami. Nie powinniśmy patrzeć stereotypami na żaden kraj. W Kolumbii na pewno istnieje jeszcze handel narkotykami, ale to nie jest to, co 20 lat temu. Sama czułam się tam bezpiecznie, dużo bezpieczniej niż chociażby w RPA, gdzie też jeździłam w przeszłości na zgrupowania. Tam na każdym kroku widać było ogrodzenia z kolcami i podziały społeczne, bo chociaż jest tam wielu białych ludzi, to już służba jest czarna. W ciągu dnia było jeszcze ok., ale już nocą bałabym się tam wyjść. Czuć było napięcie w powietrzu.
W Polsce kibice liczą na pani medal...