Polski kierowca otrzymał od francuskiej firmy zaproszenie do startu w serii, w której zawodowcy i amatorzy rywalizują w 550-konnych samochodach Renault R.S.01. Po rozbracie z rajdowymi mistrzostwami świata, w których Kubica spędził sezony 2013–2015, start na torze Spa-Francorchamps był z jednej strony dobrą okazją do powrotu za kierownicę, a z drugiej przetarciem przed przygotowaniami do przyszłego roku.
Dla organizatorów serii nazwisko znane z Formuły 1 okazało się wielkim magnesem i pomogło w rozpropagowaniu istniejącego od zeszłego roku cyklu.
Kierowcy w Renault Sport Trophy są podzieleni na dwie kategorie: profesjonalistów i amatorów. W czasie weekendu odbywają się dwa krótkie wyścigi, po jednym dla obu grup, oraz długi wyścig, w którym za kierownicą każdego auta zmienia się zawodowiec z „dżentelmenem". Zmiennikiem Kubicy był Christophe Hamon, który w kwalifikacjach do wyścigu długodystansowego wywalczył siódme pole startowe.
Po świetnym początku Francuz awansował na czwarte miejsce, potem stracił jedną lokatę, a po zmianie zawodników Kubica wrócił na tor na szóstej pozycji. Uporał się z jednym rywalem, wykorzystał kolizję innego i metę minął jako czwarty. Ale po ukaraniu drugiej na mecie załogi polsko-francuski duet awansował na trzecie miejsce.
– Powrót na podium to miłe uczucie, chociaż oczywiście bardziej podobało mi się sześć lat temu, gdy byłem tu w samochodzie Formuły 1 – skomentował Kubica, przypominając swoją ostatnią wizytę na podium w F1, także na Spa-Francorchamps i w barwach Renault.