Czerwony dywan, dziesiątki kamer telewizyjnych, oficjalne powitanie – tak było, gdy paryska delegacja Komitetu Organizacyjnego wracała z Limy, gdzie odbyła się sesja MKOl, na której przyznano Paryżowi prawo do organizacji igrzysk. Hostessy powitały tę reprezentację polityków, działaczy sportowych, samorządowców transparentem „Paris vous aime" (Paryż was kocha).
Wszystkie dzienniki pisały o historycznej chwili, wyzwaniu sportowym i ekonomicznym. „Francja odniosła jedno ze swoich najpiękniejszych sportowych zwycięstw" – napisała w komentarzu „L'Equipe".
Zwycięstwo walkowerem
Paryż cieszy się z wygranej, choć wynik tej walki już dawno był przesądzony. Ta przesadna radość wydaje się trochę nie na miejscu, skoro zwycięstwo zostało odniesione niemal walkowerem.
Przeciwnicy poddali się przed walką. Gdy w 2015 roku rozpoczynał się wyścig o igrzyska w 2024 roku, pretendentów było pięciu – Budapeszt, Hamburg, Los Angeles, Paryż i Rzym. Los Angeles zastąpiło w ostatniej chwili inną amerykańską kandydaturę – Boston.
Już na początku roku, jeszcze przed oficjalnym rozpatrywaniem wniosków, okazało się, że za siedem lat igrzyska odbędą się albo w Paryżu, albo w Los Angeles. Latem doszło do porozumienia, że w 2024 roku najważniejsza impreza sportowa świata odbędzie się w stolicy Francji, a cztery lata później w Kalifornii.