Bawarczycy rozczarowali. Był to jeden z ich najsłabszych meczów w sezonie, ale też mieli wyjątkowego przeciwnika. Bayern przez długie minuty nie potrafił skonstruować żadnej akcji. Kiedy bramkarz lub obrońcy wyprowadzali piłkę, już na ich połowie przeszkadzało im po kilku zawodników Realu. Kiedy już udało się podejść pod bramkę Keylora Navasa, czekała tam dobrze zorganizowana obrona, złożona niemal ze wszystkich madrytczyków.
Widać było przewagę techniczną piłkarzy Realu, którzy swobodnie panowali nad piłką nawet w najtrudniejszych sytuacjach. Raczej nikt się nie spodziewał, że jedynym zawodnikiem Bayernu, który będzie dorównywał pod względem techniki Hiszpanom i stanie się motorem napędowym Bayernu będzie 35-letni Franck Ribery. O nim świadczy to jak najlepiej, o jego partnerach, wśród których było kilku mistrzów świata - niezbyt dobrze.
Bayern prowadził po strzale Joshuy Kimmicha. Tuż przed przerwą wyrównał Marcelo - jeden z najlepszych techników na świecie. Po prostu, nie namyślając się strzelił zza pola karnego w dolny róg, nie do obrony dla bramkarza. Wśród zdecydowanie zbyt wielu niecelnych podań zawodników Bayernu najgorsze było to, które wykonał Rafinha. Podawał w poprzek boiska, dając przeciwnikom szanse na szybki kontratak, który celnym strzałem zakończył Marco Asensio.
Wpływ na wynik mogły mieć kontuzje dwóch podstawowych zawodników Bayernu. Arjen Robben opuścił boisko w siódmej minucie, a Jerome Boateng w 33. Po zejściu Holendra Bayern stracił prawe skrzydło. Robert Lewandowski i Thomas Mueller bili głową w mur w środkowych rejonach pola karnego. Bawarczycy nie wykorzystali ani jednego z wielu rzutów rożnych, po przerwie oddali tylko jeden strzał, który musiał bronić Navas.
Z przewidywanego pojedynku Cristiano Ronaldo i Roberta Lewandowskiego nic nie wyszło. Portugalczyk był niewidoczny przez niemal cały mecz. Rzadko gra role statysty. Lewandowski bardzo się starał, ale przegrywał pojedynki i na ziemi, i w powietrzu. Obrońcy Realu skutecznie mu przeszkadzali, dopuszczając się fauli.