Naiwnością jest myślenie, że nowy trener odmieni reprezentację z dnia na dzień. Jej gra nie zależy tylko od selekcjonera. Dla każdej drużyny pierwsze miesiące po mistrzostwach świata lub Europy są trudne. Jedni jeszcze są pijani sukcesem, inni porażką.
To nie przypadek, że Niemcy przegrali z Polską pierwszy mecz po zdobyciu Pucharu Świata. Nieprzypadkowo wicemistrzowie świata Chorwaci ulegli 0:6 Hiszpanom, którzy pożegnali się z mundialem już w 1/8 finału.
Przypadek Polski jest nieco inny. Adam Nawałka zawiódł w najważniejszym momencie. Podejmował niezrozumiałe decyzje, Polska przegrała, on musiał odejść. Ale zawodnicy zostali, bo to są nadal najlepsi polscy piłkarze.
Jeśli gdzieś są lepsi od nich, należy ich znaleźć. Jerzy Brzęczek zaczął szukać, ale na razie przypomina grzybiarza, który poszedł do lasu na prawdziwki, a wrócił z paroma maślakami. Zaczął od znajomego lasu, bo ma tam swoje miejsca. Ale rok nie jest grzybowy, zebrał to, co znalazł. Nie wiadomo, co z tego zrobić – zupę, sos? Trzeba dodać jakieś sprawdzone składniki i pichcić. Tak to mniej więcej wygląda.
Mało kto tak miesza w głowach kibicom jak dziennikarze i ci, którzy się za nich podają. Gdybym czerpał wiedzę o polskich piłkarzach z portali internetowych lub z tabloidów, spałbym spokojnie. Wynika z tych wiadomości, że niemal każdy robi karierę w zagranicznym klubie, staje się ulubieńcem kibiców, jest na listach życzeń czołowych klubów, popisał się fenomenalnym zagraniem. Promocja i reklama wyprzedzają umiejętności.