Hiszpański futbol: podatkiem w gwiazdy

W niedzielę El Clasico, jakiego nie było od 11 lat. Bez kontuzjowanego Leo Messiego i bez Cristiano Ronaldo, który wybrał większe zarobki w Juventusie. Planowana reforma skarbowa może sprawić, że wkrótce z Hiszpanii wyjadą kolejne gwiazdy.

Aktualizacja: 28.10.2018 10:19 Publikacja: 28.10.2018 07:30

Luis Suarez

Luis Suarez

Foto: AFP

Projekt budżetu hiszpańskiego rządu na 2019 rok zakłada podwyżki podatków o dwa procent dla osób zarabiających ponad 130 tys. euro rocznie i o cztery dla tych, których pensje przekraczają 300 tys.

Proponowane zmiany dotkną więc większość piłkarzy i trenerów. A koszty spadną na pracodawców, bo kontrakty w Hiszpanii są negocjowane zwykle po opodatkowaniu. Prezes ligi Javier Tebas twierdzi, że kasy 20 klubów zostaną w sumie uszczuplone o 80 mln. Ostrzega też, że konsekwencją będzie odejście największych gwiazd, na których konta wpływa rocznie po kilkanaście milionów.

Ronaldo mówi "dość"

Podatki dochodowe dla najbogatszych są obliczane w Hiszpanii z uwzględnieniem stałej maksymalnej stawki 22,5 proc. oraz stawki zmiennej ustalonej przez poszczególne regiony - w przypadku Katalonii jest to 25,5 proc., w Kastylii - 21 proc. I tak Leo Messi, najlepiej zarabiający gracz La Liga, oddaje dziś fiskusowi 48 proc. swojej pensji, Gareth Bale znajdujący się na czele listy płac Realu - 43,5 proc.

A jeszcze nie tak dawno Hiszpania była jednym z najbardziej przyjaznych miejsc dla piłkarzy. Zwłaszcza dla tych z zagranicy. W 2005 roku wprowadzono tzw. prawo Beckhama, czyli rozwiązania podatkowe, mające spowodować napływ na Półwysep Iberyjski wysoko wykwalifikowanych specjalistów z obcych krajów, m.in. badaczy, naukowców i menedżerów. Przez pierwsze pięć lat pobytu osoby zarabiające powyżej 600 tys. euro rocznie mogły korzystać z 20-procentowej ulgi. Celem było napędzenie gospodarki, ale przepisy przysłużyły się głównie gwiazdom futbolu (pierwszym był właśnie David Beckham, stąd nazwa) i w 2010 roku budzące duże emocje wśród zwykłych obywateli prawo zniesiono.   

Ronaldo długo cierpliwie dzielił się swoją pensją z hiszpańskim urzędem skarbowym. Ale kiedy prokuratura oskarżyła go o zatajenie 15 mln euro dochodów z tytułu praw do wizerunku w rajach podatkowych (przystał na karę dwóch lat w zawieszeniu i blisko 19 mln grzywny), nie wytrzymał, spakował walizki i wyjechał do Włoch, gdzie może korzystać z podobnych ulg, jakie niegdyś oferowała Hiszpania. Chętnych na grę w Barcelonie czy Realu nigdy nie zabraknie, ale gwiazdy pokroju Cristiano i Messiego pewnie zastanowią się dwa razy, zanim złożą podpis pod umową.

Kłótnia o Amerykę

Jeśli śladem Ronaldo pójdą inni bohaterowie kibicowskich dusz, nic nie dadzą akcje promocyjne. Niedzielne El Clasico zacznie się o godzinie 16:15, by dotrzeć do jak najszerszej widowni, nie tylko w Europie. Niedawno władze La Liga podpisały 15-letni kontrakt z międzynarodową firmą producencką Relevent, należącą do Stephena Rossa, właściciela klubu Miami Dolphins (futbol amerykański) i stadionu Hard Rock, na którym 26 stycznia miałyby się spotkać Girona i Barcelona.

Umowa zakłada, że w USA mógłby się odbywać przynajmniej jeden mecz ligi hiszpańskiej w sezonie. Stowarzyszenie piłkarzy początkowo przyjęło ten pomysł krytycznie, nie kryjąc złości, że cała transakcja została zrealizowana za plecami głównych zainteresowanych. We wrześniu obydwa kluby wystąpiły jednak do federacji o wydanie zgody na przeniesienie swojego spotkania za ocean - 7 tys. km od domu. Kibicom Girony, która pełniłaby rolę gospodarza, zaoferowano nawet 1,5 tys. darmowych biletów na mecz w Miami, a także 5 tys. wejściówek na rewanż na Camp Nou. Posiadacze karnetów, którzy nie skorzystaliby z żadnej propozycji, mogliby liczyć na zwrot pieniędzy.    

- Skoro NBA czy NFL gra w Europie, dlaczego my nie mielibyśmy zagrać w Ameryce? - pyta Tebas. - On rozmawia ze wszystkimi, tylko nie z tymi, z którymi powinien. To kompletny brak szacunku. Nie miałem ani jednego telefonu w tej sprawie - odpowiada prezes hiszpańskiego związku Luis Rubiales. I przypomina, że czym innym jest organizowanie poza granicami letnich sparingów czy spotkań o Superpuchar (w tym roku Barcelona i Sevilla zmierzyły się w Maroku), a czym innym walka o ligowe punkty. - Prezes FIFA stoi na stanowisku, że taki mecz jest inwazją na obce terytorium - zaznacza Rubiales. 

Do dyskusji włączyły się władze Realu, uważając, że godzi to w integralność i równość rozgrywek.

„Zaskakujące jest, że La Liga próbuje usprawiedliwić swoje działania pozyskiwaniem fanów. Ciekawe, że nie myślała o tym, gdy komercjalizowała prawa do transmisji” – można przeczytać we fragmencie listu do Tebasa.
Prawda jest taka, że Real nie chce dopuścić, by Barcelona uniknęła meczu na trudnym terenie, gdzie rok temu sami ponieśli porażkę. Sugerują, że w Miami trzy punkty będzie jej zdobyć dużo łatwiej niż w Gironie, bo na trybunach w większości zasiądą jej kibice. Premier Hiszpanii Pedro Sanchez zwraca natomiast uwagę na inny problem. Obawia się, że spotkanie między katalońskimi drużynami może przerodzić się w niepodległościową manifestację na oczach całego świata.

Zjawa, dzieciak i kurczak

Ta debata podgrzała jeszcze bardziej atmosferę przed El Clasico. Barcelona do niedzielnego szlagieru przystępuje jako lider, Real ma cztery punkty mniej i jest dopiero siódmy. W Madrycie ważą się losy trenera.
Pod wodzą Julena Lopeteguiego Królewscy odnieśli tylko sześć zwycięstw w 13 meczach (licząc wszystkie rozgrywki). We wtorek pokonał w Lidze Mistrzów Viktorię Pilzno (2:1), ale widok gospodarzy broniących się na Santiago Bernabeu przed atakami mistrzów Czech musiał niepokoić. Jeśli Królewscy przegrają z Barcą, raczej nic już Lopeteguiego nie uratuje.

Giełda nazwisk już ruszyła, u bukmacherów najwyżej stoją akcje Antonio Contego, Arsene’a Wengera i Jose Mourinho oraz byłych zawodników Królewskich Santiago Solariego i Gutiego. Faworytem Florentino Pereza jest jednak Mauricio Pochettino. Niewykluczone, że prezes powierzy więc zespół komuś, kto doprowadziłby bezpiecznie Real do końca sezonu, a potem spróbuje zatrudnić Argentyńczyka, który dopiero co przedłużył kontrakt z Tottenhamem.  

Wywieźć punkty z Camp Nou ma pomóć Realowi brak Leo Messiego, który w ostatnim ligowym meczu z Sevillą upadł nieszczęśliwie na murawę i uszkodził kość przedramienia. Barcelona wygrała 4:2, ale po zejściu Argentyńczyka (zdążył strzelić bramkę i wypracować drugiego gola) zrobiło się nerwowo. Nie pierwszy raz w tym sezonie. Największym problemem Katalończyków jest brak człowieka, który wziąłby odpowiedzialność na swoje barki.

"Gdy nie ma Leo, coś się zacina. Philippe Coutinho zamienia się w zjawę, Ousmane Dembele - w dzieciaka mającego pełno wątpliwości, a Luis Suarez biega jak kurczak bez głowy" - napisał niedawno w jednym ze swoich felietonów w "El Pais" Jorge Valdano. Były piłkarz i trener Realu nie wiedział jeszcze wtedy, że Messi wypadnie z gry na kilka tygodni i opuści jedno z najważniejszych spotkań w sezonie.

Mimo nieobecności argentyńskiego geniusza, próbę generalną przed El Clasico Barca zdała pozytywnie. Pokonała 2:0 Inter w Lidze Mistrzów. Ale starcie z Realem - nawet tak słabym jak ostatnio - to jednak inny ciężar gatunkowy.

Transmisja El Clasico w niedzielę o 16:15 w Canal+, Canal+ 4K i Eleven Sports 1

Projekt budżetu hiszpańskiego rządu na 2019 rok zakłada podwyżki podatków o dwa procent dla osób zarabiających ponad 130 tys. euro rocznie i o cztery dla tych, których pensje przekraczają 300 tys.

Proponowane zmiany dotkną więc większość piłkarzy i trenerów. A koszty spadną na pracodawców, bo kontrakty w Hiszpanii są negocjowane zwykle po opodatkowaniu. Prezes ligi Javier Tebas twierdzi, że kasy 20 klubów zostaną w sumie uszczuplone o 80 mln. Ostrzega też, że konsekwencją będzie odejście największych gwiazd, na których konta wpływa rocznie po kilkanaście milionów.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Piłka nożna
Górnik Zabrze na ścieżce do sukcesu. Na taki sezon czekał 30 lat
Piłka nożna
Stefan Szczepłek: Wisła zdobyła Puchar Polski. Za takie mecze kochamy piłkę
Piłka nożna
Hiszpanie zapewnili Wiśle Kraków Puchar Polski. Dogrywka i wielkie emocje na Narodowym
Piłka nożna
Kolejny kandydat na trenera odmówił Bayernowi
Piłka nożna
Ostatnia szansa, by kupić bilety na Euro 2024. Kto pierwszy, ten lepszy
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił