Chociaż trzy to maksymalna liczba punktów do zbycia w jednym meczu, to piłkarze mawiają, że takie spotkania są o sześć punktów. Śląsk Wrocław podejmował na swoim stadionie Wisłę Płock. Oba zespoły bezpośrednio walczą o utrzymanie w LOTTO Ekstraklasie. Przed kolejką pod kreską byli gospodarze. Sklasyfikowany na 15. miejscu Śląsk mógł w przypadku wygranej przeskoczyć swoich sobotnich rywali i wyjść poza strefę spadkową. Zespół Vitezslava Lavicki pierwszy strzelił gola, ale o zwycięstwo musiał walczyć do ostatnich minut. Ostatecznie trzy punkty zapewnił niezawodny Marcin Robak.
Już na początku meczu kibice kilkukrotnie poderwali się z miejsc. W pierwszych minutach swoje szanse mieli Wojciech Golla i Mateusz Szwoch, ale jeden z nich nie trafił do bramki Bartłomieja Żynela, a drugi przegrał pojedynek z Jakubem Słowikiem. W 9. minucie bramkarz Wisły Płock dał się pokonać i nie był bez winy przy tym trafieniu. Po dośrodkowaniu Roberta Picha w pole karne Nafciarzy do główki doszedł Mateusz Cholewiak i strzałem głową z najbliżej odległości pokonał Żynela. Wiślak zawinił, bo powinien wyjść do piłki i zdjąć ją z głowy piłkarza Śląska. Sędzia analizował jeszcze sytuację na systemie VAR, ale nie dopatrzył się nieprawidłowości. Dla Cholewiaka było to już czwarte trafienie w tym sezonie. Dzięki bramce wspólnie z Pichem jest drugim najlepszym strzelcem swojej drużyny w tym sezonie - czytamy w Onecie.
Goście odpowiedzieli w 27. minucie. Wówczas świetną dwójkową akcję przeprowadzili Damian Rasak i Alen Stevanović. Serb dostał podanie w polu karnym Śląska i pięknym strzałem w kierunku dalszego słupka pokonał Słowika. Po kilku minutach z rzutu wolnego uderzał Krzysztof Mączyński i niewiele mu zabrakło, bo trafił w poprzeczkę. Pierwsza połowa była toczona w szybkim tempie. Obie drużyny stwarzały zagrożenie pod bramkami rywali, ale przez nieskuteczność więcej goli nie padło.
Po zmianie stron tempo meczu znacznie spadło. Kibice oglądali mniej sytuacji bramkowych i rzadko mieli co oklaskiwać. Po godzinie gry trener Leszek Ojrzyński dał do zrozumienia, że interesuje do zgarnięcie pełnej puli. Z boiska zeszli Stevanović, który poza golem nie wykazał się niczym szczególnym i Szwoch. W ich miejsce weszli ofensywnie usposobieni Ricardinho i Giorgio Merebaszwili. Nafciarze próbowali wykorzystać szybkość swoich skrzydłowych, ale akcje razili nieskutecznością. W sumie oddali w meczu ponad 15 strzałów, ale tylko trzy z nic były celne.
Na skuteczność nie może narzekać za to Marcin Robak. Napastnik Śląska Wrocław w 82. minucie znakomicie wszedł w pole karne Wisły i uderzeniem głową po rzucie rożnym pokonał Żynela. Dla Robaka sobotnie spotkanie było jubileuszowym 250. meczem w Ekstraklasie, lepszego prezentu na taką okazję nie mógł sobie wymarzyć.