O zwycięstwie Legii z Lechem zadecydował 18-letni debiutant, wychowanek stołecznego zespołu – Maciej Rosołek, który dopiero od miesiąca może głosować czy kupić piwo w sklepie. Rosołek przebywał na boisku zaledwie 120 sekund, zanim wpakował piłkę do siatki Lecha i ustalił wyniku hitowego spotkania na 2:1.
Zapewne właśnie o takim scenariuszu marzył 18-latek kilka godzin wcześniej, gdy dowiedział się, że po raz trzeci w życiu znajdzie się w kadrze dorosłego zespołu. Wcześniej spędził cały mecz z Wisłą Płock na ławce rezerwowych i rozgrzewając się, a także zagrał z Wigrami Suwałki w Pucharze Polski. W lidze dostał jednak pierwszą szansę, i to od razu w takim meczu, w tak ważnym momencie. Gdy pojawił się na murawie, było 1:1. Dziesięć minut wcześniej straty po golu Darko Jevticia, wyrównał Arvydas Novikovas. Dla Litwina to także było debiutanckie trafienie w Legii. O tyle ważne, że wcześniejszymi występami i nieporadnością pod bramką rywali zdążył na tyle zirytować kibiców wicemistrza Polski, że ci niemal domagali się oddania go z powrotem do Jagiellonii.
Mecz zaczął się od oprawy kibiców wymierzonej we właściciela Legii Dariusza Mioduskiego. Zwyczajowo wszelkie oprawy prezentowane są na Żylecie, czyli na trybunie północnej. Tym razem jednak ultrasi płachtami nakryli kibiców naprzeciwko loży honorowej, z której mecze ogląda właściciel ze swoimi gośćmi, niespecjalnie się pewnie przejmując, że ludzie wykupujący bilety na trybunę wschodnią chcą mecz oglądać, a nie spędzać czas pod prześcieradłami. Na nich napisane było: „Jest super, więc o ci chodzi". Do tego rozwinięto płachtę z prześmiewczą karykaturą Mioduskiego. Przez 10 minut kibice nie dopingowali Legii, tylko skandowali hasła wymierzone w prezesa.
Mioduski na swoim miejscu usiadł dopiero po 12 minutach, gdy już zwinięto oprawę, a fani zajęli się dopingiem. Legia straciła w zeszłym sezonie mistrzostwo Polski, od trzech nie gra w europejskich pucharach. Z klubu co chwila dochodzą informacje o bałaganie w pionach organizacyjnych.
Rozstrzygnięcie tak prestiżowego spotkania przez 18-letniego wychowanka idzie na konto Mioduskiego. Da też chwilę wytchnienia trenerowi Aleksandarowi Vukoviciowi. – Dziś zaczyna się walka o karierę Rosołka. Jak wiele takich momentów będzie miał w przyszłości, zależy tylko od niego. Mam nadzieję, że będzie wolał przyjść na trening, niż zaliczyć kilka ciekawych ulic w Warszawie – mówił po meczu Serb.