– Jestem załamany – mówi piłkarz w filmie opublikowanym na swoim kanale na YouTubie. Jego przypadek to ostrzeżenie dla wszystkich sportowców, którym nie wystarcza gra na zielonej murawie.
Sprawa Sturridge'a ciągnęła się od ponad dwóch lat. W styczniu 2018 roku zdradził on swojemu bratu, że prowadzi negocjacje z Sevillą i polecił mu, by obstawił transfer u bukmachera. „Poczekaj do 18.00. O trzeciej mają spotkanie, więc na pewno będziemy już znać jego efekty. Jeśli przegrasz, zwrócę ci pieniądze" – napisał do niego na WhatsAppie.
Sturridge do Andaluzji ostatecznie nie trafił, został wypożyczony do West Bromwich Albion, ale za naruszenie przepisów angielskiego związku (FA) dotyczących uprawiania hazardu ukarano go dwutygodniowym zawieszeniem i 75 tys. funtów grzywny.
Wydawało się, że sprawa została zamknięta. Sturridge pojechał szukać szczęścia w Turcji. Podpisał trzyletnią umowę z Trabzonsporem. Zaczął znów strzelać gole. W 16 meczach uzbierał ich siedem. Drużyna włączyła się do wyścigu o mistrzostwo, a 30-letni napastnik, uznawany niegdyś za przyszłość angielskiej piłki, odbudowywał swoją karierę. Wszystko szło po jego myśli.
Aż do poniedziałku, gdy pojawiła się informacja, że klub rozwiązuje z nim kontrakt za zgodą stron. Dopiero później okazało się, że za tajemniczym zerwaniem umowy stoi udana apelacja angielskiej federacji. FA domagała się sześciu miesięcy dyskwalifikacji, FIFA przystała na cztery.