Awans mistrzom Niemiec może dać nawet remis (jeśli Atletico nie przegra z Lokomotiwem), ale Bawaria oczekuje kolejnej wysokiej wygranej, pierwszego miejsca w grupie i kontynuacji zwycięskiej serii w Champions League.
Liczy ona już 14 spotkań, to oczywiście rekord, podobnie jak inny wyczyn Bayernu – cztery gole strzelone w ostatnim kwadransie meczu w Salzburgu. – Wynik 6:2 na papierze wygląda bardzo ładnie, ale nie odzwierciedla rzeczywistości. Rywale nas zaskoczyli – nie ukrywał Hansi Flick.
Pierwszy raz za jego kadencji drużyna musiała odrabiać straty w LM. Przegrywała już po czterech minutach, do 79. minuty utrzymywał się remis. Reakcja piłkarzy była jednak znakomita.
W Austrii dwie pierwsze bramki w rozgrywkach zdobył broniący tytułu króla strzelców Robert Lewandowski. Napastnik wrócił rozczarowany ze zgrupowania kadry. Niepowodzeń nie powetował sobie w Bundeslidze, bo Bayern tylko zremisował z Werderem, a Lewandowski został uznany przez niemieckie media za jednego z najgorszych zawodników.
Prowadzący zespół Red Bulla Jesse Marsch powtórkę meczu z Bayernem obejrzał trzy razy. Wynik uważa za niesprawiedliwy, ale wierzy, że to doświadczenie w przyszłości zaprocentuje.