– Myślałem, że to rekord na wieki. Gerd jest bogiem futbolu, od teraz jest nim także Robert. Siedem lat temu sprowadziliśmy go za darmo do Bayernu i stał się jednym z naszych najcenniejszych piłkarzy – nie krył pochwał dla polskiego napastnika Karl-Heinz Rummenigge po spotkaniu z Freiburgiem (2:2), w którym Lewandowski strzelił z rzutu karnego 40. gola w sezonie Bundesligi.
Usłyszeć takie słowa od szefa bawarskiego klubu, który grał w jednej drużynie z Gerdem Muellerem, to wielkie wyróżnienie. Może też zachęta do tego, by Robert nie szukał nowych wyzwań i został do końca kariery w Monachium.
„L'Equipe" wymienia Polaka w gronie kandydatów do zastąpienia w Paris Saint-Germain Kyliana Mbappe, gdyby Francuz nie przedłużył kontraktu. Ale Rummenigge w ogóle nie dopuszcza takiej myśli. – Kto sprzedaje zawodnika, który zdobywa 60 bramek rocznie? – pyta retorycznie.
Prezes Bayernu nie ma również wątpliwości, że w sobotę Lewandowski strzeli 41. gola w Bundeslidze. Mógł zrobić to już w miniony weekend, wszystkie niemieckie media pytają, jak to się stało, że w 78. minucie zamiast wepchnąć piłkę z bliskiej odległości do siatki, posłał ją wprost w ręce bramkarza. – Ta sytuacja pokazała, że on też jest tylko człowiekiem – mówi Thomas Mueller.
Augsburg to jeden z ulubionych rywali Lewandowskiego: w 16 meczach z tym zespołem uzbierał aż 20 goli. Trafił także w ostatnim, gdy w bramce przeciwników stał już Rafał Gikiewicz. Pokonał go z rzutu karnego.