Spotkania towarzyskie rzadko podnoszą ciśnienie u kibiców, ale piłkarze, zwłaszcza ci z polskiej ligi, którzy do kadry na razie tylko aspirują, mogliby lepiej udawać, że chce im się walczyć. Od 80. minuty, gdy Mariusz Jop kopnął w polu karnym w głowę Tamasa Priskina, a Tamas Hajnal z jedenastu metrów pokonał Łukasza Fabiańskiego, to Węgrzy mieli więcej okazji do strzelenia kolejnych bramek niż Polacy do wyrównania.
Powołanie do kadry to dla piłkarzy z polskiej ligi zaszczyt. Kilka razy pokażą się na boiskach Ekstraklasy, po czym marudzą przed kamerami, że selekcjoner ich nie dostrzega, że zamknął się już w gronie ulubieńców. A kiedy Beenhakker powołuje tych nowych, zdolnych i nawet niekoniecznie młodych, daje im szansę gry w oficjalnym meczu międzypaństwowym, okazuje się, że albo samo powołanie uznali oni za spełnienie swoich zawodowych ambicji, albo zwyczajnie na kadrę są za słabi.
Tak bezbarwnego meczu reprezentacja nie rozegrała od dawna. Warto go było obejrzeć tylko z jednego powodu: by się przekonać, że za plecami tych, którzy mają pewne miejsce w składzie, jest pusto. Spotkanie z Węgrami było pierwszym od kilku miesięcy prawdziwym sprawdzianem tych, którzy w kadrze stoją na razie w drugim szeregu albo dopiero się w niej pojawili, ale w Łodzi nikt nie miał ochoty zostać bohaterem. Kibiców na stadionie Widzewa nie było co prawda wielu, ale za bilety zapłacili. Dostali w zamian mecz, którego jak najszybszego zakończenia nie mogli się doczekać sami piłkarze.
Beenhakker nie wymienił całej podstawowej jedenastki. Chciał sprawdzić, jak funkcjonuje środek obrony Mariusz Jop – Dariusz Dudka, i okazało się, że oprócz jednego błędu Jopa funkcjonował nieźle. Wiele pracy nie miał Łukasz Fabiański, przy golu był bezradny. Z dobrej strony pokazał się Mariusz Lewandowski, pierwszy raz grający z opaską kapitana. Niestety, reszta zawiodła.Łukasz Garguła po kontuzji nie jest w stanie zaskoczyć rywali żadnym podaniem. Rezerwowy w Heerenveen Radosław Matusiak co prawda jako jedyny poważnie zagroził bramce Węgrów w pierwszej połowie – jego strzał Marton Fulop wybił na rzut rożny – ale na pewno nie można o nim powiedzieć, że jest w takiej formie jak rok temu, gdy strzelił w Brukseli jedynego gola w meczu z Belgią.
Konrad Gołoś, który na zgrupowaniu we Wronkach prezentował się tak korzystnie, że już w sobotnim meczu z Kazachstanem usiadł na ławce rezerwowych, na boisku w Łodzi zapomniał chyba, czego wymaga od niego Beenhakker. Tomasz Kiełbowicz był dwa razy wolniejszy od Zoltana Gery. Polacy grali bez pomysłu z rywalem, który chociaż w sierpniu wygrał w towarzyskim meczu z mistrzami świata Włochami, wczoraj niczego interesującego nie pokazał. W drugiej połowie na boisko wszedł m.in. Paweł Brożek, zadebiutował w kadrze Tomasz Zahorski, ale poza statystykami na nikim nie zrobiło to wrażenia.Jeśli były wątpliwości, w jakim składzie drużyna Beenhakkera powinna rozpocząć mecz z Belgią, to już ich nie ma. Oglądający spotkanie z trybun Michał Żewłakow i Jacek Krzynówek mogą być spokojni. Beenhakker ma mniej rozterek, choć niekoniecznie o to mu chodziło.