Prawdziwy mecz

Legia wygrała z Wisłą 2:1. Obie drużyny stworzyły widowisko, na jakie kibice czekają miesiącami. Zobaczyliśmy piękne akcje i gole, a bramkarze grali na światowym poziomie

Aktualizacja: 27.10.2008 01:51 Publikacja: 26.10.2008 16:47

Marcin Baszczyński (Wisła) i Maciej Rybus (Legia)

Marcin Baszczyński (Wisła) i Maciej Rybus (Legia)

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak PN Piotr Nowak

Wreszcie wypełniony stadion, kibice Legii dopingujący swoją drużynę po raz pierwszy od ponad roku, wiele bardzo ładnych akcji, piłkarze zaangażowani w grę przez 90 minut – tak wyglądał mecz Legii z Wisłą.

Legioniści z dwoma nieobliczalnymi napastnikami – Takesure Chinyamą i Bartłomiejem Grzelakiem. Wisła z jednym, ale najlepszym strzelcem ligi – Pawłem Brożkiem. Walka toczyła się na całym boisku, najczęściej i najbardziej zaciekle walczono w środku boiska.

W pierwszej połowie bardzo dobrze grał Radosław Sobolewski, który był lepszy od Rogera, odbierał mu piłkę i czasami ochotę do gry. Od Sobolewskiego zaczynały się groźne akcje Wisły i po jego podaniu pierwszy raz zza pola karnego strzelił Mauro Cantoro. Bramkarz Legii Jan Mucha wypuścił piłkę, a Paweł Brożek nie zdążył jej podbić. W następnych minutach takich sytuacji po obydwu stronach było sporo.

Legia atakowała głównie prawą stroną, skąd pod bramkę piłkę podawał najczęściej Miroslav Radović. Ale zwykle kończyło się to tak samo – bardzo pewny wczoraj Mariusz Pawełek wyłapywał piłkę i po takich dośrodkowaniach, i po rzutach rożnych. Raz, po czterdziestometrowym podaniu z lewej strony Jakuba Wawrzyniaka Chinyama, atakowany przez Clebera, nie trafił w bramkę.

W 24 minucie Maciej Iwański, wykonywał rzut rożny. Grzelak strzelał głową, piłka trafiła na nogę Dicksona Choto, ale jego strzał z niecałych dwóch metrów Pawełek obronił w wyjątkowy sposób.

[srodtytul]Dwa gole w cztery minuty[/srodtytul]

Dziesięć minut później krakowianie objęli prowadzenie po znakomitym podaniu Czecha Tomasa Jirsaka nad głowami obrońców. Stoper Legii Inaki Astiz nie widział jak za jego plecami Paweł Brożek przejmuje piłkę i z kilku metrów kopie ją do siatki. Mucha był bez szans – winę ponosi obrona Legii a zasługa Brożka jest bezsporna. On w takich sytuacjach rzadko się myli.

Po kolejnych czterech minutach było już 1:1. Iwański po przebiegnięciu kilkunastu metrów został sfaulowany ok. 30 metrów od bramki. Podał z tego miejsca do Grzelaka, który w polu karnym wygrał walkę wręcz z Cleberem. Takie akcje w wykonaniu polskich napastników rzadko się ogląda. Twarda, czysta walka, zakończona strzałem, na który Cleber nie powinien pozwolić.

[srodtytul]Mucha jak w transie[/srodtytul]

Druga połowa była jeszcze bardziej zacięta. Legioniści grali lepiej, ale mieli też więcej szczęścia. Kiedy po ładnej akcji Wawrzyniaka z Grzelakiem Chinyama strzelił drugiego gola, do końca meczu pozostawało jeszcze 25 minut.

Gospodarze nie zamierzali poprzestawać na dwóch bramkach, goście nie zamierzali się poddać. I to oni mieli więcej okazji, ale trafili na rozgrywającego mecz życia bramkarza Jana Muchę.

Słowak obronił bardzo groźny strzał Pawła Brożka głową, i podobny strzał oraz dobitkę Andrzeja Niedzielana z dwóch metrów.

Po jednym ze strzałów Brożka Mucha wybił nogami piłkę, która trafiła w słupek i przeleciała wzdłuż bramki. W ostatniej sekundzie doliczonego czasu jeszcze raz obronił mocny strzał Brożka. Król strzelców rozegrał bardzo dobry mecz, ale może mówić o wyjątkowym pechu.

Legia także atakowała, ale jej akcje kończyły się zwykle w okolicach pola karnego. Kilkakrotnie piłka przelatywała obok słupków a groźny strzał Rogera obronił Pawełek.

Był to najlepszy i najbardziej emocjonujący mecz, jaki w tym sezonie rozegrano na polskich boiskach. O ile zwykle obok piłkarzy wyróżniających się wymienia się też nazwiska słabych, to tym razem takich nie było.

Wreszcie wypełniony stadion, kibice Legii dopingujący swoją drużynę po raz pierwszy od ponad roku, wiele bardzo ładnych akcji, piłkarze zaangażowani w grę przez 90 minut – tak wyglądał mecz Legii z Wisłą.

Legioniści z dwoma nieobliczalnymi napastnikami – Takesure Chinyamą i Bartłomiejem Grzelakiem. Wisła z jednym, ale najlepszym strzelcem ligi – Pawłem Brożkiem. Walka toczyła się na całym boisku, najczęściej i najbardziej zaciekle walczono w środku boiska.

Pozostało 88% artykułu
Piłka nożna
Real naciska na Barcelonę. Teraz powalczy o przetrwanie w Lidze Mistrzów
Piłka nożna
Robert Lewandowski strzela, ale Barcelona gubi punkty. Zadyszka czy już kryzys?
Piłka nożna
Puchar Polski. Będzie wielki hit w Warszawie
Piłka nożna
Chelsea znów konkurencyjna. Wygrywa i zachwyca nie tylko w Anglii
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Piłka nożna
Bayern znów nie zdobędzie Pucharu Niemiec. W Monachium myślą już o przyszłości
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką