Wreszcie wypełniony stadion, kibice Legii dopingujący swoją drużynę po raz pierwszy od ponad roku, wiele bardzo ładnych akcji, piłkarze zaangażowani w grę przez 90 minut – tak wyglądał mecz Legii z Wisłą.
Legioniści z dwoma nieobliczalnymi napastnikami – Takesure Chinyamą i Bartłomiejem Grzelakiem. Wisła z jednym, ale najlepszym strzelcem ligi – Pawłem Brożkiem. Walka toczyła się na całym boisku, najczęściej i najbardziej zaciekle walczono w środku boiska.
W pierwszej połowie bardzo dobrze grał Radosław Sobolewski, który był lepszy od Rogera, odbierał mu piłkę i czasami ochotę do gry. Od Sobolewskiego zaczynały się groźne akcje Wisły i po jego podaniu pierwszy raz zza pola karnego strzelił Mauro Cantoro. Bramkarz Legii Jan Mucha wypuścił piłkę, a Paweł Brożek nie zdążył jej podbić. W następnych minutach takich sytuacji po obydwu stronach było sporo.
Legia atakowała głównie prawą stroną, skąd pod bramkę piłkę podawał najczęściej Miroslav Radović. Ale zwykle kończyło się to tak samo – bardzo pewny wczoraj Mariusz Pawełek wyłapywał piłkę i po takich dośrodkowaniach, i po rzutach rożnych. Raz, po czterdziestometrowym podaniu z lewej strony Jakuba Wawrzyniaka Chinyama, atakowany przez Clebera, nie trafił w bramkę.
W 24 minucie Maciej Iwański, wykonywał rzut rożny. Grzelak strzelał głową, piłka trafiła na nogę Dicksona Choto, ale jego strzał z niecałych dwóch metrów Pawełek obronił w wyjątkowy sposób.