Wieś tańczy i śpiewa

Nie trzeba mieć siedziby w Monachium, Warszawie, Amsterdamie czy Londynie, by zbudować klub odnoszący sukcesy.

Publikacja: 06.11.2008 18:05

Vedad Ibisević z Hoffenheim ma na koncie już 13 bramek

Vedad Ibisević z Hoffenheim ma na koncie już 13 bramek

Foto: AFP

Takiego obrotu sprawy nikt się nie spodziewał. Po jedenastu kolejkach Bundesligi liderem jest klub z trzytysięcznego Hoffenheim. Niżej w tabeli znajdują się drużyny z: Hamburga (1 750 tys. mieszkańców), Monachium (1 350 tys.), Dortmundu (580 tys.) czy Gelsenkirchen (267 tys.). – Gramy bez obciążeń, na luzie, nikt nam nie stawia żadnych warunków. Bez presji zwycięstwa jest nam łatwiej – przyznaje trener Hoffenheim Ralf Rangnick. W ósmej kolejce jego piłkarze rozbili 3:0 ówczesnego lidera HSV. Kilka tygodni wcześniej upokorzyli Borussię Dortmund, strzelając jej aż cztery gole, a tracąc tylko jednego i to dopiero w doliczonym czasie gry.

[srodtytul]Sponsor z sentymentu[/srodtytul]

Wielu nieznanych wcześniej zawodników swoją karierę buduje razem z umacniającą się pozycją klubu. Vedad Ibisević ma na koncie już 13 bramek i jest najskuteczniejszym strzelcem rozgrywek. Wraz z kolegą z kadry Bośni Sejadem Salihoviciem stworzył najgroźniejszy atak w Bundeslidze. Młodzieżowy reprezentant Brazylii Carlos Eduardo kosztował 8 milionów euro, wcześniej podobno interesował się nim Real Madryt. Obrońca Andreas Ibertsberger i bramkarz Ramazan ?zcan są reprezentantami Austrii. Ten drugi znalazł się nawet w kadrze na mistrzostwa Europy.

Tych zawodników nie byłoby w klubie, gdyby nie sponsor Dietmar Hopp. 68-letni multimiliarder jest założycielem i właścicielem firmy SAP, największego w Europie producenta oprogramowania komputerowego. W 1990 roku przybył do Hoffenheim i postanowił z ósmoligowej, amatorskiej drużyny zrobić profesjonalny, liczący się w Niemczech klub.

Hopp wywołuje mieszane uczucia. Z jednej strony uwielbiany przez kibiców swojego zespołu, z drugiej znienawidzony przez fanów rywali, którzy zarzucają mu, że dzięki olbrzymiej fortunie sukces osiągnął zbyt łatwo. Kibice z M?nchengladbach, sfrustrowani balansowaniem swojej drużyny na krawędzi ekstraklasy i drugiej ligi wyzywali go od najgorszych.

[srodtytul]Wieśniaki w natarciu[/srodtytul]

Fani Hoffenheim nie cieszą się - łagodnie mówiąc - szacunkiem i są uważani w Niemczech za "wieśniaków". Jak z godnością znosić takie przydomki, a nawet być z nich dumnym pokazują kibice holenderskiego De Graafschap Doetinchem (jego zawodnikiem był m.in. Tomasz Rząsa). Czasami przyjeżdżają na mecze lśniącymi traktorami i z dumą mówią o sobie "superchamy". Wprawdzie klub wielkich sukcesów na razie nie zanotował, ale kilka razy awansował już do Eredivisie.

Hopp się wyzwiskami nie przejmuje. Ponieważ stadion jest zbyt mały jak na wymagania Bundesligi i drużyna z konieczności gra w pobliskim Mannheim, buduje nowy obiekt na 30 tys. widzów. Jest duża szansa, że rundę wiosenną drużyna rozegra już na własnej Rhein-Neckar Arenie. Niespodziewaną miłość wielkiego biznesmena do klubu z malutkiego miasteczka wytłumaczyć łatwo. W młodości Hopp był piłkarzem Hoffenheim, grał na pozycji napastnika.

Pieniądze jednego z najbogatszych Niemców przyciągnęły do pracy dobrego trenera. Ralf Rangnick, w przeszłości szkoleniowiec Schalke 04, Hannover 96 i VfB Stuttgart objął drużynę, grającą jeszcze w trzeciej lidze. Rok po roku awansował z nią do wyższych klas, a po ostatnich wynikach „Süddeutsche Zeitung” wymienią ją w gronie najpoważniejszych kandydatów do tytułu.

[srodtytul]Być jak Sebastian Mila[/srodtytul]

Czy w małej miejscowości da się jednak zbudować wielki klub? Kilka przykładów z historii również polskiej piłki, wskazuje, że o to może być trudno. Każdy piłkarz marzy o występach w największych klubach, na najsłynniejszych stadionach. Ibisevicia uważnie obserwuje podobno Manchester United. Interesują się nim również Tottenham i Everton. O jego koledze z ataku, Nigeryjczyku Chinedu Obasim, ciepło myślą działacze Chelsea Londyn.

Hopp nie traci jednak pewności siebie i zapowiada, że spróbuje powalczyć o gwiazdora Romy i reprezentacji Włoch Alberto Aquilaniego. Niemcowi co nieco o budowaniu klubu w małym mieście mógłby powiedzieć Zbigniew Drzymała, który chciał sprowadzić wielką piłkę do Grodziska Wielkopolskiego.

Na początku, gdy kupował do drużyny półamatorów, dla których kilkaset złotych stanowiło majątek - garnęli się do niego wszyscy - Drzymała płacił regularnie, a to na poziomie czwartej ligi ma ogromne znaczenie. Na pierwszym spotkaniu po awansie do drugiej ligi trybuny były pełne. Gdy drużyna zdobyła wicemistrzostwo Polski i w Pucharze UEFA pokonała Herthę Berlin oraz Manchester City mieszkańcy wpadli w euforię. Każdy chłopiec marzył, by zostać nowym Sebastianem Milą.

[srodtytul]Uciec do miasta[/srodtytul]

Zawodnicy, którzy u Drzymały grali dla pieniędzy marzyli jednak, by jak najszybciej wyrwać się z Grodziska. Andrzej Niedzielan odszedł do NEC Nijmegen, Grzegorz Rasiak wybrał drugoligowe, angielskie Derby County, a Mila znalazł się w Austrii Wiedeń. Żaden kariery nie zrobił, choć Rasiak dwa razy próbował zabłysnąć w Premiership. Historia powtarzała się za każdym razem, gdy zespół zaczynał odnosić sukcesy. Co gorsza, wielka piłka zaczęła powszednieć również kibicom. Na pierwszym meczu po awansie do drugiej ligi trybuny pękały w szwach. Gdy w 2007 roku do Grodziska przyjechała Crvena Zvezda Belgrad na stadion przyszło ledwie 4 500 widzów.

Drzymała zaczął w końcu szukać miejsca, w którym jego pieniądze byłyby potrzebne i, w którym można zarobić na futbolu. Próbował przenieść się najpierw do Szczecina, potem do Wrocławia, aż w końcu zniechęcony sprzedał drużynę Józefowi Wojciechowskiemu z Warszawy i dziś Groclin to Polonia.

[srodtytul]Zostały wspomnienia[/srodtytul]

To samo stało się z Amicą Wronki, która w niższych ligach kroczyła od sukcesu do sukcesu. Po początkowej euforii, miejscowi fani przestali jednak przychodzić na stadion, a piłkarze, jak w niedalekim Grodzisku, zaczęli marzyć o przeprowadzce do większego miasta. Gdy pojawiła się szansa fuzji z Lechem Poznań prezes Jacek Rutkowski nie wahał się ani chwili. Drużyna seniorów Amiki niedawno została wycofana nawet z rozgrywek trzeciej ligi.

Jak pokazują przykłady małych klubów łatwiej jest zbudować sukces na prowincji niż go tam zatrzymać. Gdy piłkarze nasycą się pieniędzmi zaczynają się oglądać za miejscem, w którym można je wydać.

Piłka nożna
Robert Lewandowski wśród najlepszych strzelców w historii. Pelé w zasięgu Polaka
Piłka nożna
Kupmy sobie klub. Gwiazdy futbolu inwestują
Piłka nożna
Marcin Robak wznawia karierę. Teraz będzie grał w futsal
Piłka nożna
Liga Mistrzów. Zlatan Ibrahimović krytykuje Szymona Marciniaka
Piłka nożna
Barcelona liderem w Hiszpanii. Robert Lewandowski ma już więcej goli niż w całym ubiegłym sezonie