Takiego obrotu sprawy nikt się nie spodziewał. Po jedenastu kolejkach Bundesligi liderem jest klub z trzytysięcznego Hoffenheim. Niżej w tabeli znajdują się drużyny z: Hamburga (1 750 tys. mieszkańców), Monachium (1 350 tys.), Dortmundu (580 tys.) czy Gelsenkirchen (267 tys.). – Gramy bez obciążeń, na luzie, nikt nam nie stawia żadnych warunków. Bez presji zwycięstwa jest nam łatwiej – przyznaje trener Hoffenheim Ralf Rangnick. W ósmej kolejce jego piłkarze rozbili 3:0 ówczesnego lidera HSV. Kilka tygodni wcześniej upokorzyli Borussię Dortmund, strzelając jej aż cztery gole, a tracąc tylko jednego i to dopiero w doliczonym czasie gry.
[srodtytul]Sponsor z sentymentu[/srodtytul]
Wielu nieznanych wcześniej zawodników swoją karierę buduje razem z umacniającą się pozycją klubu. Vedad Ibisević ma na koncie już 13 bramek i jest najskuteczniejszym strzelcem rozgrywek. Wraz z kolegą z kadry Bośni Sejadem Salihoviciem stworzył najgroźniejszy atak w Bundeslidze. Młodzieżowy reprezentant Brazylii Carlos Eduardo kosztował 8 milionów euro, wcześniej podobno interesował się nim Real Madryt. Obrońca Andreas Ibertsberger i bramkarz Ramazan ?zcan są reprezentantami Austrii. Ten drugi znalazł się nawet w kadrze na mistrzostwa Europy.
Tych zawodników nie byłoby w klubie, gdyby nie sponsor Dietmar Hopp. 68-letni multimiliarder jest założycielem i właścicielem firmy SAP, największego w Europie producenta oprogramowania komputerowego. W 1990 roku przybył do Hoffenheim i postanowił z ósmoligowej, amatorskiej drużyny zrobić profesjonalny, liczący się w Niemczech klub.
Hopp wywołuje mieszane uczucia. Z jednej strony uwielbiany przez kibiców swojego zespołu, z drugiej znienawidzony przez fanów rywali, którzy zarzucają mu, że dzięki olbrzymiej fortunie sukces osiągnął zbyt łatwo. Kibice z M?nchengladbach, sfrustrowani balansowaniem swojej drużyny na krawędzi ekstraklasy i drugiej ligi wyzywali go od najgorszych.