Spotkanie trwało 20 minut i podobno przebiegało w przyjaznej atmosferze. Podobno, bo obaj panowie uznali, że od tej pory wszystkie brudy będą prane za zamkniętymi drzwiami.
Wiadomo jednak, że Beenhakker mimo oferty z Sunderlandu nie planuje rezygnacji, a Grzegorz Lato chce, by dalej prowadził reprezentację. Chce jednak także, by Beenhakker jak najszybciej wyjaśnił wszystkie żale z Antonim Piechniczkiem (wiceprezes PZPN ds. szkoleniowych), dlatego na dzisiaj na 10 rano wyznaczył posiedzenie piłkarskiego okrągłego stołu.
Beenhakker wojnę wywołał jednym zdaniem. Na zgrupowaniu w Turcji przyznał, że nie potrafi odciąć się od gierek za plecami i z premedytacją – bo wywiad dla "Przeglądu Sportowego" autoryzował – obraził Antoniego Piechniczka. Powiedział, że były selekcjoner reprezentacji Polski dla niego nie istnieje i nie robi nic poza krytykowaniem.
Piechniczek z pracy w poprzednim zarządzie PZPN zrezygnował kilka dni po tym, jak Beenhakker został selekcjonerem. Wrócił za kadencji Laty i w ubiegłym tygodniu w nowych strukturach Wydziału Szkolenia, którego jest przewodniczącym – mianował się zwierzchnikiem Holendra. Beenhakker argumentuje jednak, powołując się na swój kontrakt, że jego jedynym przełożonym jest prezes PZPN. Do spotkania dwóch trenerów miało już dojść kilka razy. Dotychczas, przez dwa i pół roku, podobno tylko cztery razy uścisnęli sobie dłonie – w siedzibie federacji na Miodowej. Kiedy prowadzili dwie drużyny w charytatywnym meczu na Śląsku – już nie.
Piechniczek był w składzie delegacji na mecz reprezentacji Polski z Irlandią. Nie dojechał. Do spotkania miało dojść też w Turcji, ale o tym, że szefa Wydziału Szkolenia zabraknie, Beenhakker dowiedział się dopiero w Antalyi, kiedy z czterech osób z PZPN pojawiła się tylko jedna. Edward Potok nie potrafił wyjaśnić, co zatrzymało w Polsce jego kolegów.