Po kilku dniach nieprzerwanego podgrzewania nastrojów przepowiednie, że w Barcelonie kryzys będzie się tylko pogłębiał, a odrodzony Real zrobi z tego użytek, nadszedł sobotni wieczór i scenariusze trzeba pisać od nowa. Nie chodzi tylko o to, że Barcelona wygrała bez problemów po bramkach Sergio Busquetsa (jego pierwszy gol) i Leo Messiego.
Bardziej z wyznaczonej roli wypadł Real, który męczył się u siebie z Atletico, przegrywał 0:1 po pierwszej połowie, w końcu uratował remis, ale passa dziesięciu kolejnych ligowych zwycięstw dobiegła końca.Barcelona ma jeszcze jeden powód do zadowolenia.
Real po porażce z Liverpoolem w pierwszym meczu jest jedną nogą poza Ligą Mistrzów (rewanż jutro), a Barca przyjechała z Lyonu z remisem 1:1, wprawdzie wymęczonym, ale cennym.
Tym bardziej że od tego czasu Lyon zdobył w lidze tylko 1 punkt, przegrał z Lille w Pucharze Francji, a w sobotę również w lidze. PSG jest coraz bliżej i nie wiadomo już, której twierdzy warto bronić z większym zacięciem: Ligue 1 czy Ligi Mistrzów.
Bo na obie, jak widać, nie wystarczy sił. W Bundeslidze prowadzi Hertha (bez kontuzjowanego znów Łukasza Piszczka, być może szybciej niż on wróci na boisko Jakub Błaszczykowski, który jest już zdrowy), a za nią są aż cztery kluby z taką samą liczbą punktów, do tego dwa z nich strzeliły i straciły tyle samo bramek.