Czas Fabiańskiego

Przed polskim bramkarzem najważniejsze tygodnie w karierze. Szansa spadła Fabiańskiemu pod nogi w 27. minucie ćwierćfinału w Villarreal

Aktualizacja: 09.04.2009 16:18 Publikacja: 09.04.2009 15:54

Łukasz Fabiański

Łukasz Fabiański

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak PN Piotr Nowak

Szansa spadła Fabiańskiemu pod nogi w 27. minucie ćwierćfinału w Villarreal. Wtedy się okazało, że Manuel Almunia, poturbowany w starciu z Giuseppe Rossim w pierwszych minutach meczu, nie wytrzyma nawet do przerwy. Było już 1:0 dla gospodarzy – po golu Marcosa Senny, przy którym Almunia nie miał szans – i oblężenie bramki Arsenalu trwało. Polak wszedł w sam środek tego ostrzału, Arsene Wenger przyznał, że wprowadzał go z drżącym sercem.

Już po chwili Fabiański musiał bronić strzał Senny z daleka i dobitkę Joana Capdevili z kilku metrów. Odbił oba strzały, to przede wszystkim tymi interwencjami zapracował na świetne oceny w angielskiej prasie i pochwały Wengera na konferencji prasowej. Zachował spokój, dobrze się ustawiał, dobrze wprowadzał piłkę do gry. Jedyne, czego mu chwilami brakowało, to zrozumienie z obrońcami. Ale jak żartował dziennikarz „Guardiana”, relacjonujący ten mecz, niektórzy koledzy z obrony widzieli Fabiańskiego z bliska pierwszy raz.

To nie był debiut Polaka w LM. Grał już w listopadzie w meczu u siebie z Fenerbahce. Też wszedł do bramki z powodu kłopotów Almunii ze zdrowiem, też nie puścił gola. Ale wówczas chodziło tylko o mecz grupowy, Fabiański wiedział że zagra w podstawowym składzie, a Arsenal miał dużą przewagę i dla bramkarza nie zostało wiele pracy. W Villarreal było inaczej.

– Jestem bardzo zadowolony z tego, jak bronił Łukasz, mimo że nie był dobrze rozgrzany. Pomyślałem po tym meczu, jak to dobrze mieć dwóch klasowych bramkarzy. Szkoda, że ten drugi nie może grać często – mówił Wenger. Teraz to się zmieni. „Ten drugi“ będzie grał przez najbliższe tygodnie ze znakomitymi rywalami. Almunii odnowiła się kontuzja prawej kostki, Wenger mówi o co najmniej trzech tygodniach przerwy. Przed Fabiańskim do końca kwietnia pięć meczów, m.in. rewanż z Villarreal (15 kwietnia), spotkanie z Chelsea w półfinale Pucharu Anglii (18 kwietnia) i ligowy mecz w Liverpoolu (21 kwietnia).

Duże wyzwanie jak na bramkarza, który w Premiership bronił dotychczas cztery razy, a większość z 19 spotkań w Arsenalu rozegrał w najmniej prestiżowym pucharze ligi angielskiej. W niektórych spotkaniach był nawet kapitanem. Fabiański cieszył się tymi małymi sukcesami, rolę wiecznie drugiego w kadrze i klubie znosił spokojnie, mówił, że uderzanie pięścią w stół to nie jego styl.

– Musi przyjść taki moment, że będę pierwszym. Byle to się nie ciągnęło w nieskończoność – zapowiadał w rozmowie z „Rz“.

W kadrze Artur Boruc właśnie usunął mu się z drogi, jeśli nie definitywnie, to z pewnością na kilka miesięcy. W klubie też wszystko jest teraz w jego rękach. Może nie zabierze Almunii miejsca w bramce na stałe, ale przynajmniej pokaże, że klub nie potrzebuje innych bramkarzy, choćby Mickaela Landreau z PSG, którego ostatnio wysyłała do Arsenalu angielska prasa. Pierwszego meczbola Polak broni już w tę sobotę w spotkaniu z Wigan.

Szansa spadła Fabiańskiemu pod nogi w 27. minucie ćwierćfinału w Villarreal. Wtedy się okazało, że Manuel Almunia, poturbowany w starciu z Giuseppe Rossim w pierwszych minutach meczu, nie wytrzyma nawet do przerwy. Było już 1:0 dla gospodarzy – po golu Marcosa Senny, przy którym Almunia nie miał szans – i oblężenie bramki Arsenalu trwało. Polak wszedł w sam środek tego ostrzału, Arsene Wenger przyznał, że wprowadzał go z drżącym sercem.

Pozostało jeszcze 85% artykułu
Piłka nożna
Gdzie w przyszłym sezonie zagra Łukasz Fabiański? Do Legii Warszawa na pewno nie wróci
Piłka nożna
Kamil Grosicki pożegna się z kadrą w Chorzowie
Piłka nożna
Czy Carlo Ancelotti odmieni reprezentację Brazylii
Piłka nożna
Xabi Alonso. Człowiek sukcesu nowym trenerem Realu Madryt
Piłka nożna
Ali posłał Legię na deski. Zmiana na szczycie tabeli Ekstraklasy