Chelsea, czyli efekt Hiddinka

Dziś rewanże Bayern – Barcelona i Chelsea – Liverpool. Trener zespołu z Monachium Jürgen Klinsmann chce honorowego zwycięstwa nad Barceloną. Po porażce 0:4 w pierwszym meczu w awans już nie wierzy

Aktualizacja: 14.04.2009 04:07 Publikacja: 14.04.2009 02:15

Steven Gerrard

Steven Gerrard

Foto: Reuters

Chelsea może zagrać w półfinale, choć pierwszy raz, od kiedy zaczęła żyć na koszt Romana Abramowicza, spisano ją na straty. Guus Hiddink łączy pracę w tym klubie z prowadzeniem reprezentacji Rosji i wygląda, jakby nie przejmował się swoją rolą. Nie musi niczego udowadniać, a drużynie wychodzi to na dobre.

Nie wiadomo, czy zostanie na Stamford Bridge w przyszłym sezonie, co jednak zamiast rozluźniać piłkarzy, mobilizuje ich. Chelsea za Hiddinka przegrała tylko raz, w lidze.

Rafael Benitez po efektownym wyeliminowaniu Realu Madryt w 1/8 finału podpisał z Liverpoolem nowy kontrakt i zarabia już tyle samo co Alex Ferguson w Manchesterze. Musi potwierdzać, że jest tyle wart.

[srodtytul]Ostrzeżenie Torresa[/srodtytul]

Tydzień temu Chelsea pokonała Liverpool 3:1, i to na boisku przeciwnika. Dwa gole strzelił Branislav Ivanović wystawiony na prawej obronie za Jose Bosingwę. Ivanovicia nikt nie znał, a okazało się, że podobnie jak Nemanja Vidić z Manchesteru United potrafi robić użytek ze swoich warunków fizycznych przy rzutach rożnych.

W weekend w Premiership pierwszy grał Liverpool i wyglądało to tak, jakby z wpadki w środku tygodnia nic sobie nie robił. Wygrał 4:0 z Blackburn, a dwa gole strzelił Fernando Torres. Hiszpan mówił kilka dni temu, że dla niego ważniejsze są sukcesy w Europie niż na Wyspach, ale w meczu ligowym wysłał sygnał do obrońców Chelsea, że wtorkowy wieczór będzie dla nich bardzo ciężki.

Chelsea chciała zrobić to samo co Liverpool i ze swoim rywalem w Premiership także prowadziła 4:0. Bolton zdobył jednak trzy bramki, a Hiddink dostał ostrzeżenie: jeśli taka dekoncentracja pojawi się dzisiaj na Stamford Bridge, Liverpool ją wykorzysta.

W pierwszym ćwierćfinale zupełnie niewidoczny był Steven Gerrard, a to piłkarz, który kocha takie wyzwania jak wygranie przegranego meczu.

Zamiast pokazywać Jerzego Dudka broniącego rzuty karne w finale LM w Stambule w 2005 roku, lepiej pokazać Gerrarda wychodzącego z szatni po przerwie. Milan prowadził 3:0, piłkarze Liverpoolu mieli spuszczone głowy, Gerrard podbiegł najpierw do kibiców i poprosił o doping, później krzyczał na swoich kolegów, a sam biegał za trzech. Na pewno to samo zrobi dziś w Londynie – jeśli zagra, bo narzeka na ból w pachwinie i w weekend odpoczywał.

Chelsea nigdy nie przegrała dwumeczu, grając rewanż u siebie, od 16 meczów Ligi Mistrzów na własnym boisku jest niepokonana. Liverpool w 75 meczach na Stamford Bridge tylko dwa razy osiągnął rezultat, który dzisiaj dawałby mu awans do półfinału. W tym sezonie wygrał jednak w Londynie, przerywając trwającą 86 spotkań passę Chelsea bez porażki.

[srodtytul]Dyrygent na trybunach[/srodtytul]

W drugim dzisiejszym meczu emocje będą mniejsze, bo jeszcze nigdy w historii Ligi Mistrzów drużynie, która pierwsze spotkanie przegrała 0:4, nie udało się odrobić strat. Nie ma zresztą najmniejszych powodów, dla których warto byłoby wierzyć, że tak stanie się dzisiaj w Monachium. Bayern w Barcelonie nie przegrał aż 0:4, ale tylko 0:4. O tym, że miał szczęście, wie sam Jürgen Klinsmann, który w rewanżu nie chce walczyć o awans, ale liczy na skromne zwycięstwo, by uniknąć kompromitacji.

W sobotę Barcelona wygrała z Recreativo Huelva 2:0 po kontrowersyjnych decyzjach sędziów. Wściekły Bayern upokorzył Eintracht Frankfurt, wygrywając 4:0. Dziwne, że jeszcze przed rewanżem z Barceloną tajemnice szatni zdradził Marc van Bommel: – Franck chce grać w Barcelonie – powiedział w radiowej rozmowie o Riberym.

Josep Guardiola będzie dyrygował swoją orkiestrą z trybun, bo w pierwszym meczu za głośno krytykował sędziów. Nie zagra Rafael Marquez, który sprytnie postarał się o żółtą kartkę, żeby wyczyścić swoje konto przed półfinałami. Nie wiadomo, czy Guardiola zaryzykuje wystawienie Leo Messiego. Dla niego kolejna żółta kartka to duży problem – może nie zagrać w meczach o najwyższą stawkę.

[i]Masz pytanie, wyślij e-mail do autora:

[mailto=m.kolodziejczyk@rp.pl]m.kolodziejczyk@rp.pl[/mail][/i]

Chelsea może zagrać w półfinale, choć pierwszy raz, od kiedy zaczęła żyć na koszt Romana Abramowicza, spisano ją na straty. Guus Hiddink łączy pracę w tym klubie z prowadzeniem reprezentacji Rosji i wygląda, jakby nie przejmował się swoją rolą. Nie musi niczego udowadniać, a drużynie wychodzi to na dobre.

Nie wiadomo, czy zostanie na Stamford Bridge w przyszłym sezonie, co jednak zamiast rozluźniać piłkarzy, mobilizuje ich. Chelsea za Hiddinka przegrała tylko raz, w lidze.

Pozostało jeszcze 88% artykułu
Piłka nożna
Dyrektor Orlenu dla "Rzeczpospolitej": Nie komentujemy wydarzeń w PZPN
Piłka nożna
Drzwi na mundial szeroko otwarte. Zagrają nawet Jordania i Uzbekistan
Piłka nożna
Kto nowym selekcjonerem reprezentacji Polski? Karuzela zaczyna się kręcić
Piłka nożna
Edward Iordanescu. Wprowadził Rumunię na Euro 2024, teraz ma odzyskać mistrzostwo dla Legii
Materiał Promocyjny
Bank Pekao nagrodzony w konkursie The Drum Awards for Marketing EMEA za działania w Fortnite
Piłka nożna
Michał Probierz odchodzi. Pożar ugaszony, czas na nowy rozdział