Ten mecz wypada pięć kolejek przed zakończeniem rozgrywek hiszpańskiej ligi. W tabeli Primera Division Barcelona wyprzedza Real tylko o cztery punkty. Wprawdzie Barca ma bliżej do 19. w historii klubu mistrzostwa Hiszpanii, ale Real z obrony tytułu i zdobycia 32. mistrzostwa kraju nie zamierza rezygnować. Sobotnie starcie na stadionie w Madrycie ma dla obu stron kluczowe znaczenie. Remis, a tym bardziej zwycięstwo Barcelony praktycznie załatwia sprawę na jej korzyść. Zwycięstwo Realu oznacza przedłużenie wyścigu o mistrzostwo do ostatniej kolejki ligi.
Mówi się, że w lepszej sytuacji jest drużyna z Madrytu, bo Barcelona ma na głowie – oprócz Gran Derbi – także Ligę Mistrzów i Puchar Króla. Real odpadł i z jednych, i z drugich rozgrywek. Barca przystąpi do najbardziej prestiżowego w Hiszpanii meczu w zaledwie cztery dni po pierwszym półfinałowym pojedynku z Chelsea Londyn w Lidze Mistrzów i cztery dni przed rewanżem z nią. „Kalendarz i niepowodzenie w europejskich pucharach jeszcze nigdy tak bardzo nie sprzyjały Realowi” – pisał przed Gran Derbi hiszpański sportowy dziennik „Marca”. Rzeczywiście – przed kopnięciem pierwszej piłki na wypełnionym po brzegi (80 tys. miejsc) Santiago Bernabeu przewagę mają gospodarze.
Trener Josep Guardiola wierzy, że jego Barca poradzi sobie i z pogonią Realu w Primera Division i z wyeliminowaniem Chelsea z Ligi Mistrzów. Ma pod ręką znakomitych piłkarzy i przekonanie, że prowadzi najlepszą na świecie klubową drużynę. Kompleksów pod tym względem nie ma jednak również szkoleniowiec Królewskich Juande Ramos. Ból spowodowany odpadnięciem z Ligi Mistrzów (w 1/8 finału z Liverpoolem – 0:1 i 0:4!) już jemu i zawodnikom minął, a zespołowi łatwiej skoncentrować się na jedynym do osiągnięcia celu.
Ta koncentracja zresztą nie opuszcza Realu od kilkunastu kolejek – wystarczy zauważyć, że Real wygrał 16 z 17 ostatnich ligowych meczów. Przedtem jednak była porażka. Z kim i gdzie? Z Barceloną na Camp Nou. To 0:2 zdarzyło się w grudniowych Gran Derbi w okolicznościach niezbyt dla Realu przyjemnych. Barca bowiem była w tamtym spotkaniu dużo lepsza, a dwie stracone przez Królewskich bramki najniższym dla nich wymiarem kary.
Na Santiago Bernabeu znowu klasyk. I znowu nie tylko o punkty. O honor dwóch futbolowych potęg przede wszystkim.