Maciej Skorża, wychodząc z klubowego budynku, nawet nie spojrzał na dziennikarzy. Ciemne okulary kryły emocje. Była godzina 13, wsiadł do samochodu i wyjechał tak szybko, jak szybko Wisła pożegnała się z Ligą Mistrzów. Po porażce 0:1 z Levadią Tallin w Krakowie rozpoczęło się polowanie na czarownice. Ktoś musi odpowiedzieć za największą kompromitację polskiej piłki klubowej.
[srodtytul]Piłkarze są załamani[/srodtytul]
Oświadczenie kapitana Wisły Arkadiusza Głowackiego odczytał rzecznik prasowy Adrian Ochalik: „W imieniu całej drużyny Wisły Kraków chciałem przeprosić wszystkich tych, których nadzieje zawiedliśmy w środowy wieczór. Zdajemy sobie sprawę z tego, jak wiele osób liczyło na nasz dobry występ w europejskich pucharach i ile sobie wszyscy obiecywaliśmy po tegorocznej grze na arenie międzynarodowej. Jest nam tym bardziej przykro, że w takim momencie przytrafiła się nam taka porażka”.
Ochalik dodał, że atmosfera w klubie jest fatalna, a piłkarze załamani tym, co się stało w środę w Tallinie. Zaprzeczył, że zostały już podjęte jakieś decyzje personalne, a zawodnicy będą renegocjować kontrakty. Odpadnięcie w kwalifikacjach Ligi Mistrzów to strata 2 mln euro, brak awansu do fazy grupowej – 7 mln. A Wisła ma przed sobą bardzo trudny sezon, bo przebudowa stadionu w Krakowie wygania drużynę na mecze „u siebie” do Sosnowca. Drużynę kompletnie rozbitą, która dwa razy z rzędu wywalczyła mistrzostwo Polski, ale w Europie nie dobrnęła nawet do fazy grupowej Pucharu UEFA.
Dyrektor Jacek Bednarz i prezes Marek Wilczek rozmawiali w budynku klubowym do późnego wieczora. Obu, podobnie jak Skorżę, wymienia się na początku listy ludzi, którzy mają zapłacić posadami za porażkę Wisły. Właściciel klubu Bogusław Cupiał oglądał mecz w Tallinie na żywo, wieczorem miał wznosić toast za „nową Wisłę”, jednak na razie nikt nie wie, co to może oznaczać.