Rehhagel został i nie żałuje

W środę Polska zmierzy się w Bydgoszczy z Grecją. To ostatni sprawdzian reprezentacji przed wrześniowymi meczami eliminacyjnymi do mistrzostw świata

Aktualizacja: 11.08.2009 19:14 Publikacja: 11.08.2009 17:08

Trening reprezentacji przed meczem z Grecją

Trening reprezentacji przed meczem z Grecją

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak PN Piotr Nowak

Polacy grają 5 września z Irlandią Północną w Chorzowie i 9 września ze Słowenią w Mariborze. Grecy w tych samych dniach spotykają się ze Szwajcarią w Bazylei i z Mołdawią, też na wyjeździe. Grecja prowadzi w drugiej grupie eliminacyjnej, mając tyle samo punktów co Szwajcaria. Mecz w Bazylei jest więc dla obydwu reprezentacji wyjątkowo ważny.

Grecja znajduje się w „złotym wieku” swojego futbolu. O ile jeszcze kilkadziesiąt czy kilkanaście lat temu jej udział w ważnym turnieju należał do wyjątków (mundial w roku 1994, mistrzostwa Europy w 1980), o tyle lata ostatnie przynoszą sukcesy reprezentacji, a najlepsze greckie kluby – Panathinaikos, Olympiakos czy AEK – grające systematycznie w nieosiągalnej dla Polaków Lidze Mistrzów lub o Puchar UEFA, stały się cenionym miejscem pracy nawet dla bardzo znanych piłkarzy.

Przełomowym momentem stało się zatrudnienie w roku 2001 w roli trenera Niemca Otto Rehhagela. Piłkarze greccy cieszyli się zawsze opinią świetnych techników, którzy jednak nie potrafią wykorzystać swoich umiejętności, bo temperament przeszkadza im w przyswojeniu zasad taktyki. Próby z trenerami zagranicznymi się nie powiodły. Na początku lat 70. nie udało się słynnemu Irlandczykowi Billy Binghamowi, a pod koniec wieku twórcy sukcesów reprezentacji Rumunii Anghelowi Iordanescu. Sukces Rehhagela polegał nie tylko na wprowadzeniu żelaznej dyscypliny w dobrym niemieckim stylu, ale i egzekwowaniu od piłkarzy wszystkich założeń przez 90 minut.

Mało kto wierzył, że odniesie sukces, mimo że rozpoczął pracę imponująco, od zwycięstwa w meczu eliminacyjnym do mistrzostw świata z Finlandią 5:1 i remisu 2:2 z Anglią w Manchesterze. Ale na odrobienie strat było już za późno. Rehhagel zyskał za to czas na przygotowanie drużyny do mistrzostw Europy w Portugalii, w roku 2004. Wygrał z nią eliminacje, pozostawiając za plecami m.in. Hiszpanię. Jednak w prognozach przed turniejem finałowym Grecy uznawali byli na ogół za drużynę, która obok Łotwy najszybciej odpadnie z rywalizacji.

Jak zawodne były to rachuby, wszyscy wiemy. Grecy dokonali rzeczy niebywałej. Rozpoczęli turniej od zwycięstwa nad gospodarzami, czyli Portugalią, i zakończyli pokonaniem jej w finale. Raz może się udać, dwa razy to już nie przypadek. Tym bardziej że w ćwierćfinale Grecja wygrała z obrońcą tytułu Francją, a w półfinale z Czechami po srebrnym golu w dogrywce. Już w czasie trwania turnieju mieliśmy świadomość, że Grecy nie tworzą wprawdzie żadnej nowej jakości, ale ich konsekwencja w wykonywaniu poleceń trenera, do tej pory w futbolu greckim nieznana, mogła stanowić przykład dla najlepszych.

Po zwycięstwie, nieoczekiwanym nawet dla większości Greków, Otto Rehhagel został nazwany przez dziennikarzy Rehaclesem, a jego trzyletnią działalność porównywano do 12 prac Heraklesa, z porządkami w stajni Augiasza na czele. Mimo że miesiąc po tym triumfie rozpoczynały się w Atenach igrzyska olimpijskie, Rehhagel i jego piłkarze zajmowali czołówki gazet. Niemiecki trener uznany został za człowieka roku w Grecji, a miasto Ateny przyznało mu tytuł honorowego obywatela, jak wszystkim mistrzom olimpijskim.

Rehhagel mógł przebierać w ofertach pracy i być może najlepsze, co mógł wtedy zrobić, to odejście w wieńcu laurowym. Ale on, dobry piłkarz najpierw w rodzinnym Essen, a potem w Hercie i Kaiserslautern, później trener Werderu, który doprowadził dwukrotnie do mistrzostwa Niemiec i zwycięstwa w rozgrywkach o Puchar Zdobywców Pucharów, mogąc w roku 2004 przyjąć funkcję trenera reprezentacji Niemiec, propozycję tę odrzucił.

Wszyscy się dziwili, bo cud zdarza się tylko raz. Jednak Rehhagelowi wciąż dobrze się wiedzie, a Grecja pod jego ręką jest dziś reprezentacją, z którą trzeba się liczyć.

Z drużyny, która zdobyła w Portugalii mistrzostwo Europy, w kadrze na mecz z Polską znalazło się pięciu zawodników: rezerwowy wtedy, a dziś pierwszy bramkarz Konstantinos Chalkias (PAOK Saloniki), obrońca Georgios Seitaridis (Atletico Madryt), dwaj pomocnicy: Georgios Karagounis (Panathinaikos) i Konstantinos Katsouranis (Panathinaikos) oraz napastnik Angelos Charisteas (FC Nuernberg). To on zdobył jedyną bramkę w finale z Portugalią, a i dziś jest najskuteczniejszym strzelcem reprezentacji.

Zdaniem Jacka Gmocha, doradcy technicznego do spraw akademii piłkarskiej Panathinaikosu, Rehhagel powołał wszystkich najlepszych piłkarzy greckich, rozsianych zresztą po klubach całej Europy. – To jest drużyna bardzo wyrównana we wszystkich formacjach, złożona z zawodników o dobrych warunkach fizycznych i technice na najwyższym poziomie – uważa Gmoch. – Rehhagel trzyma się zasady, że podstawą wszelkich działań na boisku jest pewna obrona. Wystawia więc zazwyczaj aż trzech środkowych obrońców, ale za to boczni obrońcy grają jak skrzydłowi. Do tego dwóch defensywnych pomocników, przed nimi atakujący pomocnik i jeden napastnik. Pewnie Georgios Samaras z Celtiku będzie grał przed linią pomocy, a z przodu Charisteas. Ale Rehhagel ma duży wybór. Przecież wśród pomocników, oprócz mających pewne miejsca Karagounisa i Katsouranisa, jest choćby Ioannis Amanatidis. Podczas Euro w Szwajcarii Rehhagel wyrzucił go z drużyny, po czym piłkarz zaczął się uskarżać na swój los, co trenerowi nie mogło się podobać. Ale w sobotę, na inaugurację rozgrywek Bundesligi, Amanatidis strzelił dwie bramki dla Eintrachtu Frankfurt w zwycięskim meczu z Werderem. I co ma zrobić trener? – kończy Jacek Gmoch.

Polska spotykała się dotychczas z Grecją 13 razy. Wygraliśmy dziewięć meczów, przegraliśmy trzy. Kiedy Grecy jechali na finały Euro do Portugalii, ich ostatnim sparringpartnerem była w Szczecinie Polska. Strzelili sobie samobójczą bramkę i przegrali 0:1. Nikt wtedy nie przypuszczał, że pokonaliśmy drużynę, która miesiąc później zostanie mistrzem Europy.

[ramka] [srodtytul] Kadra Grecji na mecz z Polską:[/srodtytul]

[b]bramkarze:[/b] Alexandros Tzorvas (Panathinaikos Ateny), Konstantinos Chalkias (PAOK Saloniki)

[b]obrońcy:[/b] Vangelis Moras (FC Bologna), Sokratis Papastathopoulos (Genoa 1893), Georgios Seitaridis (Atletico Madryt), Sotirios Kyrgiakos (AEK Ateny), Avraam Papadopoulos (Olympiakos Pireus), Nikolaos Spyropoulos, Loukas Vyntra (obaj Panathinaikos Ateny)

[b]pomocnicy:[/b] Christos Patsatzoglou (Omonia Nikozja), Ioannis Amanatidis (Eintracht Frankfurt), Alexandros Tziolis (Werder Brema), Konstantinos Katsouranis, Georgios Karagounis (Panathinaikos Ateny), Grigoris Makos (AEK Ateny)

[b]napastnicy: [/b]Georgios Samaras (Celtic Glasgow), Angelos Charisteas (FC Nuernberg), Theofanis Gekas (Bayer Leverkusen), Nikolaos Liberopoulos (Eintracht Frankfurt), Dimitrios Salpingidis (Panathinaikos Ateny)[/ramka]

Polacy grają 5 września z Irlandią Północną w Chorzowie i 9 września ze Słowenią w Mariborze. Grecy w tych samych dniach spotykają się ze Szwajcarią w Bazylei i z Mołdawią, też na wyjeździe. Grecja prowadzi w drugiej grupie eliminacyjnej, mając tyle samo punktów co Szwajcaria. Mecz w Bazylei jest więc dla obydwu reprezentacji wyjątkowo ważny.

Grecja znajduje się w „złotym wieku” swojego futbolu. O ile jeszcze kilkadziesiąt czy kilkanaście lat temu jej udział w ważnym turnieju należał do wyjątków (mundial w roku 1994, mistrzostwa Europy w 1980), o tyle lata ostatnie przynoszą sukcesy reprezentacji, a najlepsze greckie kluby – Panathinaikos, Olympiakos czy AEK – grające systematycznie w nieosiągalnej dla Polaków Lidze Mistrzów lub o Puchar UEFA, stały się cenionym miejscem pracy nawet dla bardzo znanych piłkarzy.

Pozostało jeszcze 86% artykułu
Piłka nożna
Manchester City znalazł zastępcę dla Rodriego. Kim jest Nico Gonzalez?
Materiał Promocyjny
Koszty leczenia w przypadku urazów na stoku potrafią poważnie zaskoczyć
Piłka nożna
Krzysztof Piątek w Stambule. Znów odpala pistolety
Piłka nożna
Premier League. Wielki triumf Arsenalu, Manchester City powoli ustępuje z tronu
Piłka nożna
Najpierw męki, później zabawa. Barcelona wygrała, pomógł Robert Lewandowski
Piłka nożna
Drugi reprezentant Polski w Interze. Dlaczego Nicola Zalewski chce grać z Piotrem Zielińskim?