Lech wygrywa, Europa blisko i daleko

Ostatnia polska drużyna w europejskich pucharach wygrała po golu w ostatniej akcji. W Poznaniu nie ma Franciszka Smudy, ale Lech nadal gra do końca

Aktualizacja: 21.08.2009 01:23 Publikacja: 20.08.2009 23:10

Lech wygrywa, Europa blisko i daleko

Foto: Fotorzepa, Bartosz Jankowski

Na kwadrans przed końcem kibice Lecha we Wronkach zaczęli krzyczeć do swoich piłkarzy: „Jesteście lepsi!”. Tak naprawdę piłkarze chyba dopiero wtedy w to uwierzyli. Lech Jacka Zielińskiego dopiero uczy się sam siebie. Trener ostrzegał, że rywale są świetnie przygotowani fizycznie i biegają jak nikt w polskiej lidze, ale jego piłkarze w pierwszej połowie postanowili oszczędzać siły, przechadzając się po boisku.

Joseph Apkala sadził takie susy, że potrzebował dwóch kroków, by wyprzedzić robiących w tym samych czasie pięć kroków gospodarzy. W środku pola trzech ruchliwych pomocników z Brugii osaczyło tych dwóch z Lecha, którzy przez 45 minut ćwiczyli głównie podania do tyłu. Zanosiło się, że chociaż jako ostatni, to jednak i Lech pożegna się z Ligą Europejską w przedsionku.

Poznaniaków w pierwszej połowie ratował świetny bramkarz Grzegorz Kasprzik i Manuel Arboleda. Seweryn Gancarczyk, który wraca do reprezentacji Polski po trzech latach, pokazał, że nie jest jeszcze najlepiej przygotowany do sezonu. Obserwowany był wnikliwie, bo chociaż Leo Beenhakker wybiera się dopiero na rewanż w Brugii, do Wronek wysłał Rafała Ulatowskiego, Andrzeja Dawidziuka i Rafała Mroczkowskiego.

Zawodzili też Semir Stilić i Robert Lewandowski. Pierwszy znowu zaniemógł na „chorobę UEFA”, popisując się efektownymi podaniami, jakby rozwijał afisz: kupcie mnie na Zachód. Podania były jednak niecelne, irytowały kolegów z drużyny i trenera. Jeśli Stilica rzeczywiście ktoś obserwował - w najbliższym czasie nie przejdzie do lepszego klubu. W obronie niemal z każdą piłką problemy miał Bartosz Bosacki, też kadrowicz.

Zieliński zapewnia, że w szatni nie krzyczał, bo głos stracił jeszcze w pierwszej połowie. Wytłumaczył piłkarzom, że nie mają się czego bać i jakie popełniają błędy. Na szczęście jakimś cudem kwadrans wystarczył, by wszystko zrozumieli.

Zaczęło się od dwóch, trzech agresywnych zagrań w linii pomocy, kilku fauli - tak, by pokazać, kto tu jest gospodarzem i kto kogo powinien się bać. Większość piłkarzy Lecha ma dużo większe doświadczenie w europejskich pucharów od zawodników z Brugii, ale musieli sobie o tym przypomnieć. Rywale grali mądrze, zorientowali się, że gospodarze zaczynają stawiać wszystko na atak i spokojnie czekali na swoją okazję.

Była trzecia minuta doliczonego czasu gry, gdy Gancarczyk minął jednego piłkarza i podał do Sławomira Peszki, ten znakomicie dośrodkował, a potem podanie okazało się być strzałem. Hernan Rengifo ruszył do przodu, zmylił tym bramkarza, ale piłki nie dotknął. Nie musiał.

Za tydzień w Brugii przy 25 tysiącach kibiców obronić taką zaliczkę będzie trudno. Goście wczoraj na porażkę nie zasłużyli. Mogą o tym pamiętać i chcieć udowodnić, że do Europy pasują lepiej niż Lech.

[i]- Michał Kołodziejczyk z Wronek[/i]

[ramka] [srodtytul]Powiedzieli po meczu[/srodtytul]

[b] Jacek Zieliński, trener Lecha:[/b]

- W ostatniej minucie ciężki kamień spadł mi z serca. Graliśmy do końca, z zaangażowaniem i chociaż w pierwszej połowie nie dyktowaliśmy warunków, potrafiliśmy otrząsnąć się w przerwie. Zdawałem sobie sprawę, że Club Brugge to silna drużyna, wcale nie przesadzałem mówiąc, że wcale nie jesteśmy faworytami tego spotkania. Cieszy mnie przede wszystkim to, że nie straciliśmy gola, teraz możemy odważniej zagrać na wyjeździe. Przed nami ciężka praca w rewanżu. Mamy tydzień na poprawienie błędów.

[b] Adrie Koster, trener Club Brugge:[/b]

- Zasłużyliśmy na więcej. Po pierwszej połowie, w której stworzyliśmy kilka okazji do strzelenia gola, byłem spokojny o drugą część. Okazało się, że trzeba było wykorzystać to, co było przed przerwą. Przegraliśmy, chociaż nie jest to wynik sprawiedliwy. Przed rewanżem musimy być dobrej myśli, Lecha mieliśmy dobrze rozpracowanego i bardzo boli mnie to, że wyjeżdżamy z Wronek choćby bez jednego gola. Jeśli stracimy go w Brugii, aby awansować będziemy musieli strzelić aż trzy bramki.[/ramka]

[ramka][srodtytul]Składy drużyn:[/srodtytul]

[b]Lech Poznań:[/b] Kasprzik - Injać, Bosacki, Arboleda, Gancarczyk - Peszko, Bandrowski, Stilić, Wilk - Rengifo, Lewandowski.

[b]Club Brugge:[/b] Stijnen - Kulkowski, Dirar, Blondel, Simayes, Akpala, Vargas, Vermulen, Geraerts, Alcaraz, Odjidja Ofoe.

[b]Bramki:[/b] 1:0 Sławomir Peszko (90+2).

[b]Żółte kartki:[/b] Tomasz Bandrowski, Manuel Arboleda, Gordan Golik, Sławomir Peszko (Lech); Nabil Dirar (Club Brugge)

[b]Sędziował:[/b] Manuel de Sousa (Portugalia). [/ramka]

Piłka nożna
Liga Konferencji. Jagiellonia Białystok gra nie tylko dla siebie
Piłka nożna
Robert Lewandowski wśród najlepszych strzelców w historii. Pelé w zasięgu Polaka
Piłka nożna
Kupmy sobie klub. Gwiazdy futbolu inwestują
Piłka nożna
Marcin Robak wznawia karierę. Teraz będzie grał w futsal
Piłka nożna
Liga Mistrzów. Zlatan Ibrahimović krytykuje Szymona Marciniaka
Materiał Promocyjny
Raportowanie zrównoważonego rozwoju - CSRD/ESRS w praktyce