To było jedno z ciekawszych wydarzeń transferowego lata. Władze Polonii w pośpiechu podpisywały dwuletnią umowę z Onyszką, który był wiosną najmocniejszym punktem Odry Wodzisław.

Nie zdążyły nawet przeprowadzić niezbędnych badań, bo w kolejce po piłkarza stała już Wisła Kraków. Obawa przed utratą zawodnika, za którego transfer nie trzeba było płacić, okazała się silniejsza niż zdrowy rozsądek. Pierwsze niepokojące sygnały dotarły podczas obozu w Tarnowie Podgórnym. Onyszko źle się poczuł na jednym z treningów, nie pojechał z drużyną na kolejne zgrupowanie do Austrii. W niedzielę stacja Orange Sport Info podała, że jest poważnie chory i musi się poddać transplantacji nerki.

36-letni bramkarz przekonuje, że za kilka miesięcy będzie gotowy do gry, ale prezes Józef Wojciechowski nie widzi już dla niego miejsca w zespole. Na łamach „Przeglądu Sportowego“ powiedział, że może podlewać trawę. Dodał, że nikt w klubie nie wiedział o jego chorobie, choć Onyszko twierdzi, że niczego nie ukrywał, poświęcił temu nawet rozdział w swojej książce.

Menedżer piłkarza zwrócił już Polonii prowizję za transfer. W tym tygodniu Onyszko ma rozmawiać na temat swojej przyszłości z wiceprezesem ds. sportowych Pawłem Janasem i menedżerem generalnym Danielem Purzyckim. Klub podobno szuka już nowego bramkarza.