Sukces jest pozornie na wyciągnięcie ręki. Mistrz Polski wygrał pierwsze spotkanie na Ukrainie 1:0 i jeśli dziś przed własną publicznością nie przegra, będzie w rundzie grupowej.
Gra nie tylko dla siebie. Cała polska piłka po ciosach spadających na nią z każdej strony potrzebuje jakiegoś dowodu na to, że ciągle należy do Europy. A liga potrzebuje punktów do rankingu UEFA, w którym osuwa się coraz niżej i za chwilę straci jedno miejsce w europejskich pucharach.
Awans do fazy grupowej Ligi Europejskiej oznacza duże zyski. Gdy LE zastępowała rok temu Puchar UEFA, zmieniła się nie tylko nazwa. Szefowie europejskiego futbolu chcieli jak najbardziej upodobnić nowe rozgrywki do Ligi Mistrzów. LE ma więc m.in. swoją oficjalną piłkę, hymn, stałe godziny rozgrywania meczów (19 i 21.05 w środy i czwartki). Przede wszystkim jednak w górę poszły premie, w porównaniu z Pucharem UEFA zarobić można aż czterokrotnie więcej. Udało się je podnieść dzięki scentralizowaniu praw telewizyjnych, a od 1/16, czyli od rundy, w której drużyn jest tyle, ile w Lidze Mistrzów, obowiązują też centralne umowy sponsorskie, co oznacza, że na bandach reklamowych są sponsorzy rozgrywek, a nie klubów.
Dzięki temu UEFA wypłaciła w poprzednim sezonie uczestnikom Ligi Europejskiej blisko 135 mln euro. LM ciągle jest daleko z przodu, tam po podwyżce suma do rozdzielenia wzrosła do miliarda euro, ale i premie w Lidze Europejskiej wyglądają już całkiem godnie.
Lech, który do fazy grupowej Pucharu UEFA dostał się dwa lata temu po emocjonujących meczach z Austrią Wiedeń, tym razem trafi do innego świata. Wtedy za awans dostał ok. 200 tys. euro, teraz czeka na niego 900 tys. Premia za każde zwycięstwo została potrojona do 120 tysięcy, za remis do 60. Do tego dochodzą pieniądze z tzw. market pool, które dzieli się zależnie od siły rynku telewizyjnego i marketingowego w kraju, z którego klub pochodzi, oraz sukcesów drużyny w LE. Na przykład finalista ostatniego sezonu Fulham na premiach zarobił 4,8 mln, a z market pool aż 5,2 mln euro. Anglia to najsilniejszy rynek w Europie, ale i Lech może liczyć na kilkaset tysięcy euro z tej puli. Do tego dojdą wpływy z 40 tysięcy biletów sprzedanych na każdy z meczów fazy grupowej.