Lech Poznań kontra Dnipro: Lech gra o Europę

Dziś o 20.15 Lech gra rewanż z Dnipro. Transmisja w Polsacie

Publikacja: 26.08.2010 02:21

Lech Poznań to ciągle drużyna w budowie, ale jedyna w Polsce, która ma dziś szansę na sukcesy w puch

Lech Poznań to ciągle drużyna w budowie, ale jedyna w Polsce, która ma dziś szansę na sukcesy w pucharach

Foto: Fotorzepa, bartosz jankowski Bartosz Jankowski

Sukces jest pozornie na wyciągnięcie ręki. Mistrz Polski wygrał pierwsze spotkanie na Ukrainie 1:0 i jeśli dziś przed własną publicznością nie przegra, będzie w rundzie grupowej.

Gra nie tylko dla siebie. Cała polska piłka po ciosach spadających na nią z każdej strony potrzebuje jakiegoś dowodu na to, że ciągle należy do Europy. A liga potrzebuje punktów do rankingu UEFA, w którym osuwa się coraz niżej i za chwilę straci jedno miejsce w europejskich pucharach.

Awans do fazy grupowej Ligi Europejskiej oznacza duże zyski. Gdy LE zastępowała rok temu Puchar UEFA, zmieniła się nie tylko nazwa. Szefowie europejskiego futbolu chcieli jak najbardziej upodobnić nowe rozgrywki do Ligi Mistrzów. LE ma więc m.in. swoją oficjalną piłkę, hymn, stałe godziny rozgrywania meczów (19 i 21.05 w środy i czwartki). Przede wszystkim jednak w górę poszły premie, w porównaniu z Pucharem UEFA zarobić można aż czterokrotnie więcej. Udało się je podnieść dzięki scentralizowaniu praw telewizyjnych, a od 1/16, czyli od rundy, w której drużyn jest tyle, ile w Lidze Mistrzów, obowiązują też centralne umowy sponsorskie, co oznacza, że na bandach reklamowych są sponsorzy rozgrywek, a nie klubów.

Dzięki temu UEFA wypłaciła w poprzednim sezonie uczestnikom Ligi Europejskiej blisko 135 mln euro. LM ciągle jest daleko z przodu, tam po podwyżce suma do rozdzielenia wzrosła do miliarda euro, ale i premie w Lidze Europejskiej wyglądają już całkiem godnie.

Lech, który do fazy grupowej Pucharu UEFA dostał się dwa lata temu po emocjonujących meczach z Austrią Wiedeń, tym razem trafi do innego świata. Wtedy za awans dostał ok. 200 tys. euro, teraz czeka na niego 900 tys. Premia za każde zwycięstwo została potrojona do 120 tysięcy, za remis do 60. Do tego dochodzą pieniądze z tzw. market pool, które dzieli się zależnie od siły rynku telewizyjnego i marketingowego w kraju, z którego klub pochodzi, oraz sukcesów drużyny w LE. Na przykład finalista ostatniego sezonu Fulham na premiach zarobił 4,8 mln, a z market pool aż 5,2 mln euro. Anglia to najsilniejszy rynek w Europie, ale i Lech może liczyć na kilkaset tysięcy euro z tej puli. Do tego dojdą wpływy z 40 tysięcy biletów sprzedanych na każdy z meczów fazy grupowej.

Dnipro regularnie zajmuje czwarte miejsce w lidze ukraińskiej, ambicje ma dużo wyższe, a w ich realizacji pomagają pieniądze miliardera Ihora Kołomyjskiego. Ukraińcy kupują piłkarzy za kilka milionów euro, Lech – za kilkaset tysięcy. A jednak to mistrz Polski wygrał pierwszy mecz.

– Do przerwy prowadzimy 1:0 i jesteśmy w lepszej sytuacji. Ale faworytem nas nie nazwę. Do składu naszych przeciwników wracają Jewhen Konoplianka i Rosoł Rotan. Pierwszy z nich w ostatnim meczu ligowym z Dynamem był nieuchwytny dla przeciwników. To czołowa postać zespołu. W Lechu Artur Wichniarek jest już zdrowy, ale nie podjąłem jeszcze decyzji na kogo postawić w ataku – mówił wczoraj Jacek Zieliński. Trener odetchnął, bo po fatalnym początku sezonu forma wróciła. Lech wygrał z Dnipro, a później rozgromił 5:0 Cracovię w momencie, gdy kilku ważnych piłkarzy leczy kontuzje.

Po wstrząsie mózgu do treningów wrócił kapitan Bartosz Bosacki, ale z Dnipro nie zagra, kontuzjowany jest Seweryn Gancarczyk, w pucharach nie może grać na razie Artjoms Rudnevs, a Sławomir Peszko został zawieszony na trzy mecze za odepchnięcie przeciwnika w meczu ze Spartą Praga.

Drużyna Dnipro przyleciała do Poznania bez Argentyńczyka Osmara Ferreyry, obwinianego przez trenera Władmira Biessonowa za porażkę w pierwszym spotkaniu, oraz kontuzjowanego Pawło Paszajewa. Biessonow jest obrażony na rzeczywistość i już na lotnisku Ławica zapowiedział, że przyjdzie na konferencję dopiero po meczu.

[i]masz pytanie, wyślij e-mail do autora

[mail=m.kolodziejczyk@rp.pl]m.kolodziejczyk@rp.pl[/mail][/i]

Sukces jest pozornie na wyciągnięcie ręki. Mistrz Polski wygrał pierwsze spotkanie na Ukrainie 1:0 i jeśli dziś przed własną publicznością nie przegra, będzie w rundzie grupowej.

Gra nie tylko dla siebie. Cała polska piłka po ciosach spadających na nią z każdej strony potrzebuje jakiegoś dowodu na to, że ciągle należy do Europy. A liga potrzebuje punktów do rankingu UEFA, w którym osuwa się coraz niżej i za chwilę straci jedno miejsce w europejskich pucharach.

Pozostało jeszcze 87% artykułu
Piłka nożna
Neymar znów kontuzjowany. Czy wróci jeszcze do wielkiej piłki?
Piłka nożna
Robert Lewandowski kontuzjowany. Czy opuści El Clasico?
Piłka nożna
Czy Carlo Ancelotti opuści Real Madryt i poprowadzi reprezentację Brazylii
Piłka nożna
Ekstraklasa czekała na taki przełom w Europie. Nie wolno tego zepsuć
Piłka nożna
Liga Konferencji. Legia pokonała Chelsea, miła niespodzianka w Londynie