Jeśli Lech Poznań chce wygrać z Juventusem, to tylko teraz. Najsłynniejszy włoski klub przechodzi remont generalny, gra fatalnie. W pierwszej kolejce ligowej przegrał w Bari 0:1. „Gazzetta dello Sport“ wystawiła drużynie z Turynu kompromitującą notę 4,5. Zabrakło koncepcji i szybkości, za to wiele było bezradności wobec będących w ciągłym ruchu rywali.
W ostatnią niedzielę Juventus po meczu, który był również komedią pomyłek, zremisował u siebie 3: 3 z Sampdorią, ale powinien przegrać choćby dlatego, że Simone Pepe i Fabio Quagliarella bramki strzelili ze spalonego. „Corriere della Sera podsumował: „Juve jest jak bokser, który ma dynamit w pięściach, ale nie umie go wykorzystać, a w dodatku ma szczękę ze szkła“. Słowem Juventus nie potrafi się bronić.
Pesymiści mówią, że Juve jest teraz bardzo przeciętną drużyną, a optymiści (Zvonimir Boban, Giuseppe Bergomi – „Nie można zespołu zbudować w wakacje“), że pod okiem trenera Luigi Del Neriego być może wykluje się zespół, choć nie prędzej niż w grudniu, a może dopiero za rok.
Na razie Juve to zlepek niesolidnych rzemieślników z tracącym blask 35-letnim Alessandro Del Piero, kontuzjowanym bramkarzem Gianluigi Buffonem i bystrym Quagliarellą, który jednak w Lidze Europejskiej, a więc też przeciw Lechowi, nie zagra (wystąpił w Napoli w tych rozgrywkach w sierpniu przeciw Elfsborgowi).
Pozostaje jeszcze kwestia motywacji i priorytetów. Dla klubu o tradycjach Juventusu, podobnie jak dla jego fanów, liczy się tylko Liga Mistrzów. Występy w Lidze Europejskiej to plama na honorze i kara za katastrofalny ubiegły sezon. Juve zrobi wszystko, by zająć przynajmniej trzecie miejsce w Serie A gwarantujące występy w LM (Del Neri ostatnio powiedział: „Wiemy, że o tytuł będą walczyć inni“).