[b]Rz: Po meczu z Lechią oddał się pan do dyspozycji zarządu. Jest odzew?[/b]
[b]Rafał Ulatowski:[/b] Słyszałem, że profesor Janusz Filipak chce, żebym pracował dalej. A oddałem się do dyspozycji, żeby pokazać, iż zdaję sobie sprawę, że nasze wyniki są tragiczne i jeżeli Filipak widzi w tym tylko moją winę, to ma prawo mnie zwolnić. Praca w Cracovii to dla mnie zaszczyt, ale nie jestem ślepy. Sześć meczów bez punktu to wynik, za który przede wszystkim trener musi wziąć odpowiedzialność. Nie podałem się do dymisji, bo nigdy się nie poddaję i tego wymagam od zawodników. Nie chciałem zejść do szatni i powiedzieć piłkarzom, że jestem pierwszy, który rezygnuje. Chcę pokazać, że jeden sztorm nie jest w stanie nas zniszczyć.
[b]W Gdańsku nie tylko przegraliście. Po takim meczu nie wypada was nawet żałować.[/b]
Wyniki odciskają piętno na naszej grze. Wiem, że po wcześniejszych porażkach nas chwalono, ale co z tego? Trzeba było coś zmienić, żeby chociaż zremisować. Mecz z Lechią był pierwszym, w którym nie straciliśmy gola po akcji, tylko ze stałego fragmentu gry. A taką sytuację, jaką miał Aleksandru Suvorov, trzeba wykorzystywać.
[b]Kto odpowiada za tak złe wyniki – trener czy piłkarze?[/b]