Wielki Real chwiał się w Auxerre kilka razy, a ostatni cios mógł go dosięgnąć w doliczonym czasie, gdy bronił prowadzenia. Wtedy właśnie Ireneusz Jeleń ruszył z piłką z boku pola karnego, minął Pepe z pomocą szczęścia, ale zwątpił, że uda się też wyprzedzić Sergio Ramosa. Strzelił w złym momencie, niecelnie, zaklął, jeszcze zanim piłka wytoczyła się za linię końcową. Podobnie wyglądała sytuacja w 62. minucie, tylko wtedy Polak uciekł Ramosowi, a do pośpiechu zmusił go Pepe.
To był dla Jelenia rozczarowujący wieczór. Wszedł dopiero po przerwie, bo na cały mecz nie wystarczyło mu sił po niedawnym zabiegu kolana. Nie był tak szybki jak zwykle, nie wierzył w siebie. Zostawał na spalonym, irytował się niepowodzeniami, dostał żółtą kartkę za odkopnięcie piłki. Najgroźniejsze akcje Auxerre stworzyło bez niego: gdy Dennisa Oliecha musiał w pierwszej połowie zatrzymać w sytuacji sam na sam Iker Casillas i gdy pod koniec meczu po dośrodkowaniu Alaina Traore Pepe, wybijając piłkę, trafił w słupek. A tuż przed przerwą Casillasa zmusił do interwencji Dariusz Dudka, grający pierwszy raz w tym sezonie, na lewej obronie. Pokazał, że zasługuje na więcej szans, chwalił go po meczu Jean Fernandez. O drugim z Polaków trener Auxerre powiedział na antenie nSportu tak: – Gdybyśmy dziś mieli prawdziwego Jelenia, wygralibyśmy ten mecz.
Real był zaskakująco kruchy w obronie, ale poza tym pokazał wszystko, do czego ostatnio przyzwyczaił: trochę natchnienia, trochę nerwów Cristiano Ronaldo, pantomimy Jose Mourinho i wielką nieskuteczność. Okazje marnowali Gonzalo Higuain, Cristiano, Marcelo. Zwycięstwo zapewnił dopiero rezerwowy Angel di Maria, z pomocą obrony rywali, spóźnionej i źle ustawionej. Tak się skończył najważniejszy dzień Auxerre w Lidze Mistrzów. Miasto żyło wizytą Realu od poniedziałku, będzie co wspominać, Mourinho przyznał, że remis byłby sprawiedliwy, Kamel Chafni był piłkarzem meczu, ale punktów za to nie przyznają.
[srodtytul]Fabiański bezbłędny, dziś gra Kuszczak[/srodtytul]
Oprócz Realu drugi mecz w obecnej LM wygrały Chelsea, Spartak, Bayern, Szachtar i Arsenal. Ten ostatni, z Łukaszem Fabiańskim w bramce, zwyciężył po szalonym meczu w Belgradzie. Mimo przewagi Partizanu to Arsenal pierwszy strzelił gola, gospodarze wyrównali jeszcze przed przerwą po rzucie karnym Cleo, przy którym Fabiański był bez szans. W drugiej połowie Arsenal strzelił dwa gole, ale w ostatnich minutach dwa razy musiał go ratować Fabiański. Polak obronił w 84. minucie rzut karny – znów strzelał Cleo, ale tym razem bramkarz rzucił się w dobrą stronę – a w doliczonym czasie uderzenie z bliska Ivicy Iliewa, niewiele łatwiejsze do obrony niż jedenastka. Arsene Wenger był zachwycony.