– Jestem dumny i bardzo szczęśliwy. Przychodzimy tu, żeby wygrywać – przyznał w piątek John W. Henry, szef New England Sports Ventures (NESV). Konsorcjum, które za 300 mln funtów przejęło Liverpool z rąk amerykańskich biznesmenów Toma Hicksa i George’a Gilletta. I co najważniejsze wyciągnęło najbardziej utytułowany – obok Manchesteru United – angielski klub z długów (280 mln), ratując go przed bankructwem i karą odjęcia 9 punktów.
Bitwa o przyszłość Liverpoolu była ostra. Po tygodniu przepychanek i wzajemnych oskarżeń można było ogłosić zwycięstwo i zacząć świętowanie. – Najwięcej nerwów kosztuje zawsze seria rzutów karnych. Ale wygrana w taki sposób przynosi też wiele satysfakcji. Właśnie osiągnęliśmy dobry wynik – cieszył się dyrektor Liverpoolu Martin Broughton. Teraz pora na odpowiedź piłkarzy. Choć udało się zatrzymać kuszonych przez bogaczy Fernando Torresa (wraca do składu po kontuzji) i Stevena Gerrarda, drużyna zawodzi. Po najgorszym starcie sezonu od 57 lat znalazła się w strefie spadkowej (18. miejsce). Czy wykorzysta w niedzielę osłabienie Evertonu (17. w tabeli), który na kilka tygodni stracił kolejnego zawodnika – Marouane’a Fellainiego?
Gwiazdy opuściły latem Valencię, ale na razie zespół spisuje się świetnie. Wygrał pięć z sześciu meczów (jeden zremisował) i w sobotę przyjedzie do Barcelony jako lider. Osłabiony, bo bez kontuzjowanych Joaquina i Miguela, ale z wielką wiarą w przerwanie złej passy. Valencia trzy ostatnie mecze na Camp Nou przegrała wysoko – 0:6, 0:4 i 0:3. Teraz zamierza wykorzystać dziwną niemoc, która wiąże nogi mistrzom Hiszpanii przed własną publicznością (porażka z Herculesem Alicante 0:2, skromne zwycięstwo nad Sportingiem Gijon 1:0 i remis z Mallorką 1:1).
W Walencji nie brakuje optymizmu. Przecież udało się już dokonać rzeczy wydawałoby się niemożliwej, czyli wypełnić szczelnie potężną wyrwę po dwóch Davidach: Villi i Silvie. Na czele trudnej misji stanął sprowadzony z Mallorki 29-letni Bask Aritz Aduriz. Strzelił trzy gole w lidze, które okazały się przepustką do debiutu w reprezentacji Hiszpanii.
Siłę rywali docenił sam Josep Guardiola. – Valencia jest kandydatem do mistrzostwa – nie ma wątpliwości trener Barcelony. – Wszystko, co robią, robią bardzo dobrze. Są przygotowani i do obrony, i do ataku. Nie jestem zaskoczony, że prowadzą w tabeli.