Kiedy przegrywa się z Bełchatowem i Zagłębiem Lubin, trudno wierzyć, że można wygrać z Manchesterem City. Anglicy o Lechu Poznań piszą jednak, że to Doktor Jekyll i Mr Hyde – oblicza, które mistrz Polski pokazuje w Europie, niby się obawiają, ale to raczej dmuchanie na zimne.
Wczoraj trener Roberto Mancini zdecydował, że z Lechem nie zagra Carlos Tevez. Nie wybiegną też na boisko Aleksandar Kolarov, Kolo Toure i Mario Balotelli, ale oni akurat mają problemy ze zdrowiem. Trudno mówić, że Mancini lekceważy drużynę Jacka Zielińskiego, bo kogo by nie posłał do gry i tak są to piłkarze bardzo dobrzy.
[srodtytul]Gra za karę[/srodtytul]
Niektórzy z nich za dwutygodniową wypłatę mogliby kupić Artjomsa Rudnevsa, który w Poznaniu zrobił błyskawiczną karierę, strzelając trzy gole Juventusowi w Turynie. City uchodzą za najbardziej rozpuszczony i zepsuty pieniędzmi klub na Wyspach, a może i na świecie. Nowy właściciel – szejk Mansour w dwa lata wydał na piłkarzy 400 milionów euro. Kupił ich dwudziestu i trochę się dziwił, że to nie zagwarantowało mu sukcesu w trybie natychmiastowym.
Liga Europejska to dla Manchesteru City rozgrywki za karę, gra tu, bo nie udało mu się zakwalifikować do wymarzonej Ligi Mistrzów, ale i tak zamierza wygrać. Jakby przy okazji. O Lechu pisała wczoraj tylko lokalna prasa – że nieobliczalny i że ma dzikie hordy kibiców.