Po ponad dwóch miesiącach przerwy znów będziemy emocjonować się walką o mistrzostwo Polski, europejskie puchary i utrzymanie. I choć finisz sezonu będzie przede wszystkim widowiskiem telewizyjnym, najważniejsze, że wreszcie grają. Polska premiera nastąpi wcześniej niż w Anglii, Włoszech czy Hiszpanii.
Mecze na żywo to w czasie pandemii produkt bardzo pożądany. Nic dziwnego, że prawa do spotkań Ekstraklasy sprzedano m.in. do Skandynawii, Wielkiej Brytanii i Irlandii, polską ligę będzie też można nadal oglądać na Bałkanach oraz w Niemczech, Austrii czy Szwajcarii.
Jest szansa, że jeszcze w czerwcu kibice w ograniczonej liczbie będą mogli wrócić na stadiony (maksymalnie 999 osób). Na razie jednak trzeba się przyzwyczaić do ciszy, okrzyków piłkarzy i trenerów albo nagranego dźwięku trybun.
Dwutygodniowej izolacji przed restartem ligi poddani zostali nie tylko zawodnicy i sztaby szkoleniowe, lecz także operatorzy kamer i reporterzy. By zminimalizować ryzyko zakażenia, stadiony podzielono na cztery strefy, w których poruszać się mogą tylko uprawnione osoby (z zakazem przemieszczania się pomiędzy sektorami).
W najważniejszej strefie zero, obejmującej szatnie, tunel, ławki rezerwowych i brzeg boiska, będą mogli przebywać jedynie piłkarze, trenerzy, sędziowie i pracownicy Ekstraklasa Live Park – firmy odpowiedzialnej za produkcję sygnału telewizyjnego. Wywiady przed kamerami odbywać się będą z zachowaniem bezpiecznej odległości, rozmów w strefie mieszanej nie będzie, a konferencje przeniosą się do internetu.