Gdy rok temu zajmował z Ruchem miejsce dające mu prawo do gry w europejskich pucharach, straszył młodymi reprezentantami Polski: Arturem Sobiechem i Maciejem Sadlokiem. Sobiech odszedł jeszcze jesienią, Sadlok na początku nowego roku – obaj trafili do Polonii Warszawa. Atak w Chorzowie został już niemal bezzębny, bo przecież drużynę opuścił także Andrzej Niedzielan, teraz odszedł jeszcze pewny bramkarz – Krzysztof Pilarz.
Być może jednak najważniejszym transferem z klubu jest sponsor. Umowa z Tauronem się skończyła i nie została przedłużona, żaden nowy nie chce się pojawić, a przy Cichej problemy z pieniędzmi to temat tak powszechny, że często stawiany przed futbolem.
Fornalik sprowadził do Ruchu Marka Zieńczuka i cieszy się z jego uniwersalności. Piłkarz, który jesienią szukał miejsca w Lechii, w sparingach grał na obu skrzydłach, a także w środku pomocy. Linię ataku rozruszać mają młodzi: Łukasz Janoszka i Maciej Jankowski. Obaj są szybcy, zwinni i nieźli technicznie, ale trudno wyobrazić sobie ich zderzenie z piłkarzami, którzy nie omijają siłowni.
Ruch skończył jesienną rundę na 14. miejscu, pierwszym nad strefą spadkową i wiosną musi skupić się na obronie przed spadkiem. Poza Zieńczukiem na Cichą trafili jeszcze Michał Pesković, Michał Steinke, Serb Żeljko Djokić oraz Marek Szyndrowski, który sześć lat temu pomagał Ruchowi wrócić do ekstraklasy.
Fornalik prowadzi drużynę-zagadkę. Niby bez pieniędzy, niby osłabiana, ale z 17 wywalczonych jesienią punktów, aż dziewięć zarobiła na spotkaniach z potentatami – na własnym boisku udało się pokonać Legię, Wisłę i Lecha. Gorszy atak od Ruchu ma jednak tylko Arka Gdynia. Piłkarzom Fornalika w 15 meczach udało się zdobyć tylko 12 bramek. Podzieliło je między siebie dziewięciu piłkarzy, bo atak – tak jak już teraz każda formacja – nie ma prawdziwego lidera.